“na razie nie jesteście w stanie tego znieść”
Jezus odchodząc z tego świata i żegnając się ze swoimi uczniami, zapowiada, że ma wiele im do przekazania, ale na razie nie są jeszcze w stanie tego “znieść”. Rodzi się pytanie: dlaczego? Czy jest to za trudne, czy potrzeba jakiegoś specjalnego oświecenia? Chyba jedno i drugie. Wciąż nie są gotowi na przyjęcie głębi Bożej prawdy, chociaż trzy lata terminowali w Jego szkole. Jak widać, nie da się pojąć Boga nawet w trzy lata i przebywając z Nim 24h na dobę. I Bogu dzięki.
Pojmowanie Boga to jest Jego łaska, Jego dar. Objawia się, komu chce, i tylko wtedy człowiek może Go w jakiejś mierze ogarnąć, ale z całą pewnością nie jest w stanie Go w pełni przeniknąć. Ludzkie wędrowanie do Boga - po grecku anabasis, czyli wstępowanie - wymaga wielu wysiłku i często nie przynosi spodziewanych efektów. Jedyna słuszna i efektywna jest zatem droga “zstępowania”, czyli katabasis, kiedy to Bóg “schodzi” do człowieka i objawia mu samego siebie. Objawia przynajmniej na tyle, na ile jest to człowiekowi potrzebne, bo przecież nie dla jego ciekawości.
Zniżanie się Boga do człowieka jest stopniowe i “długoterminowe”. Przerasta go bowiem i osłabia, jak intensywne nasłonecznienie, jak wszystko, co jest w nadmiarze.
Dlatego właśnie Jezus mówi swoim uczniom, że na razie jeszcze nie są w stanie tego wszystkiego “znieść”, a właściwie: “udźwignąć”, “unieść”. To będzie dla nich za trudne.
Jakie zatem jest rozwiązanie na chwilę obecną? Rozwiązaniem jest Duch Prawdy.
Ratunek w Bożym Duchu
Jezus zapowiada, iż kiedy przyjdzie ekeinos, “ten, ów” (jest to zaimek wskazujący; tak jak gdyby Jezus już teraz, wirtualnie, na Niego wskazywał swoim uczniom), a zatem, kiedy przyjdzie “ów” Duch Prawdy, On właśnie “doprowadzi ich do całej prawdy”. A właściwie nie tyle “doprowadzi do prawdy”, co raczej “poprowadzi ich w prawdzie”.
Jego obecność we wspólnocie uczniów ma zatem na celu stopniowe i systematyczne prowadzenie ich w prawdzie. Chodzi tu o sukcesywne objawianie prawdy, wyjaśnianie jej i pogłębianie. Prawda nie stanie się zatem jakimś punktem docelowym, kresem objawienia, ale istotnym elementem formacji uczniów tu, na ziemi. Jest taką formatio permanens w Bożym Duchu. Duch bowiem przekaże uczniom to, co usłyszy od Ojca, będzie powoli wprowadzał w tajemnice Bożej prawdy, kształtował ich w jej rozumieniu. Uczniowie Jezusa winni zatem “tu i teraz”, hic et nunc, poznawać prawdę, jeśli chcą osiągniąć wieczne życie z Bogiem w Jego Królestwie. Poznawanie prawdy jest środkiem wiodącym do celu, a nie celem samym w sobie. Celem jest Miłość, bo Bóg jest miłością. Cel to Osoba, nie wartość.
Czy to oznacza, że prawda i trwanie w niej jest wyznacznikiem wyłącznie naszego życia doczesnego? Chyba nie do końca. Póki co, liczą się te prawdy, które są konieczne dla osiągnięcia wiecznego życia z Bogiem. To właśnie jest ową wiedzą istotną dla nas, a określaną przez hebrajską tradycję mądrościową jako da⊂at. Nie chodzi przecież o poznanie wszelkiej wiedzy (ta jest zarezerwowana wyłącznie Bogu, jak to sugeruje tekst z Księgi Rodzaju, opisujący rajskie drzewo poznania “dobra i zła”, czyli wszelkiej wiedzy, nie tylko moralnej). Nam, ludziom, jest potrzebna wyłącznie taka wiedza i taka prawda, która dotyczy osiągnięcia naszego zjednoczenia z Bogiem. I to wszystko.
Jezus zapowiada swoim uczniom, że Duch objawi im ta erchomena, czyli to, co ma nadejść. Nie myśli tu z pewnością o przyszłych losach świata, bo po co taka wiedza byłaby potrzebna uczniom, ani zapewne o przyszłych, odległych losach Kościoła, bo to też służyłoby wyłącznie zaspokojeniu ich ciekawości. Chodzi raczej o najbliższe losy uczniów, ich życie na ziemi, ewentualnie - o prześladowania. Jezus zapowiadając już teraz to, co ma nadejść, pragnie umocnić ich wiarę w Niego, aby mimo doświadczanych trudności i cierpień, nadal przy Nim trwali i w Niego wierzyli. Żeby nie sądzili, że coś się wymknęło spod Bożej kontroli.
Filioque - od Ojca, czy od Ojca i Syna?
W dalszej części wypowiedzi Jezus stwierdza, że Duch Prawdy weźmie z tego, co należy do Niego, i objawi to uczniom. Zaraz jednak wyjaśnia, że wszystko, co ma Ojciec, należy do Niego. Dlatego właśnie powiedział, że Duch z Niego weźmie i objawi uczniom. Wynikałoby więc, że tak naprawdę, to Duch weźmie z tego, co należy do Ojca. W tych słowach jest wyraźnie wyeksponowany ścisły teocentryzm: Bóg Ojciec jest zawsze w centrum uwagi i działania. Oczywiście, że osoby Trójcy Świętej są sobie równe, ale z ludzkiego punktu widzenia poprzez apropriację, czyli poprzez przypisywanie poszczególnym Osobom Bożym konkretnych działań, jest nieco łatwiej te wszystkie trudne prawdy wyrazić.
Znajdujemy się tu w obszarze dawnego sporu teologicznego w kwestii tzw. filioque (czyli pochodzenia Ducha wyłącznie od Ojca, jak utrzymuje Kościół prawosławny, czy też od Ojca i Syna, jak twierdzi Kościół katolicki). Jeżeli powyższą wypowiedź Jezusa potraktujemy literalnie, to rację ma Kościół Wschodni. Jeżeli natomiast spojrzymy na te słowa w szerszym kontekście, interpretując je duchowo, to trzeba przychylić się do opinii Kościoła Zachodniego. Istotne jest to, że w rzeczywistości nie ma jakichś podziałów w Trójcy Świętej, jakichś specjalizacji i zakresów działania, stref wpływów, jak to się dzieje w niedoskonałym i skażonym grzechem świecie ludzi. Wszystko przecież jest wspólne, wszystko jest idealną communio, czyli w języku Nowego Testamentu - koinōnia.
Winniśmy dziękować Bogu za tę doskonałą wewnętrzną jedność Trójcy, i prosić, byśmy również doświadczali jej już tu, na ziemi, a kiedyś mieli w niej udział w domu Ojca razem z naszymi braćmi i siostrami w wierze.
Chwila jako czas oczekiwania
Kolejne słowa Jezusa to tajemnicza zapowiedź: “jeszcze chwila, a nie będziecie mnie widzieli, i ponownie chwila, a zobaczycie mnie”. Pojawia się ona czterokrotnie, odgrywa zatem istotną rolę w całości wypowiedzi. Sam termin grecki mikron, “chwila, moment”, występuje tu aż siedem razy. Byłby to zatem motyw przewodni (z niemieckiego Leitmotiv) tego tekstu. O jakiej chwili, czy też o jakich chwilach Jezus myśli?
Szukając znaczenia dosłownego tego tekstu (czyli - zgodnie z zasadami hermeneutyki - takiego znaczenia, jakie zamierzył autor biblijny), na pewno należy rozumieć te słowa jako zapowiadające chwilę Jego śmierci, a potem zmartwychwstania. Jest to z pewnością podstawowe znaczenie tej wypowiedzi Jezusa. W taką interpretację dobrze wpisują się dalsze słowa o uczniach, którzy będą płakać i lamentować, świat zaś będzie się cieszył. To dotyczy śmierci Jezusa. Ale zaraz dodaje, że ich smutek zamieni się w radość. Kiedy? W momencie Jego zmartwychwstania. Chodzi więc o czas upływający do Jego śmierci, a potem - do Jego zmartwychwstania.
Ale jest jeszcze inna możliwość interpretacji terminu “chwila” i taką podsuwa umiejscowienie tej perykopy w liturgii czytań mszalnych w pobliżu uroczystości Wniebowstąpienia. Pretekstem jest też pytanie ze strony uczniów, co to oznacza, że On idzie do Ojca. W tym zestawieniu “chwila” może oznaczać czas do Jego wniebowstąpienia, a kolejna “chwila” to oczekiwanie na Jego paruzję, czyli powtórne przyjście przy końcu czasów. Z tymi wydarzeniami dobrze współgra cała wypowiedź Jezusa: uczniowie będą się smucić i lamentować, że Jezus odchodzi z tego świata i idzie do Ojca (wyraźnie im powiedział, że gdyby Go naprawdę kochali, to cieszyliby się, że wraca do Ojca, J 14,28), świat zaś będzie się cieszył, że Go tu nie ma. Ta “chwila” trwa już 2000 lat, świat się cieszy i bawi, uczniowie Jezusa zaś - choć przecież nie powinni być smutni, bo Jezus przysłał im swego Ducha Pocieszyciela - to jednak czują się często, jak “sieroty”. Jezus jednak zapowiada, że powróci, a wówczas uczniowie będą się cieszyć radością, której im nikt nie zabierze, świat zaś będzie lamentował.
Długie czekanie na “chwilę” powrotu może być nużące i zniechęcające. Czy nie byłoby lepiej, gdyby Jezus już przyszedł? Czekanie na nawrócenie świata może być złudne, bo - jak życie pokazuje - im więcej czasu upływa na czekaniu, tym mniej osób czeka. Obecny świat wydaje się nam taki realny i pociągający, a ten przyszły - nieznany i wirtualny. A jednak z punktu widzenia naszej wiary, ten przyszły świat to nasza ojczyzna (Flp 3,20) i dom Ojca (J 14,2), gdzie ani oko ludzkie nie widziało, ani ucho ludzkie nie słyszało, co Bóg przygotował tym, którzy Go miłują (1Kor 2,9). To spotkanie osobowe, które już teraz na ziemi zaczyna się realizować. To jest dopiero realny świat uczniów Jezusa.
Winniśmy zatem prosić Pana, by pomógł nam trwać w tej “chwili” codzienności w oczekiwaniu na moment Jego przyjścia. By pomógł wytrwać przy banalnych i nużących czynnościach życiowych, niczym Pawłowe szycie namiotów jako sposób na własne utrzymanie (Dz 18,3). By karmił nas przy swoim stole Eucharystii. By pomógł wytrwać w obecnej “chwili”, aby doczekać przyszłej “chwili”. Życie na ziemi to chwila, to nasze “pięć minut”, czas jest bowiem krótki (1Kor 7,29). Oby Pan dał nam dobrze tę chwilę wykorzystać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz