Kontynuujemy wątek maryjny w tekstach Nowego Testamentu, podjęty w w numerze październikowym z 2010 roku. Poprzednim razem analizowaliśmy niektóre ważniejsze wypowiedzi Łukaszowe i Janowe, teraz zwrócimy uwagę na pozostałe miejsca w Nowym Testamencie, w których pojawia się postać Maryi.
Ewangelia wg św. Marka
Ewangelista Marek opisuje różne reakcje, jakie wzbudzały słowa i czyny Jezusa w otoczeniu. Tłum był zafascynowany Jego pełnym mocy nauczaniem oraz cudami, których dokonywał. Zazdrośni faryzeusze twierdzili kłamliwie, że Jezus czyni to wszystko mocą Belzebuba, władcy złych duchów. Natomiast Jego najbliższa rodzina widząc, co się dzieje, wyszła, aby “Go pochwycić. Mówili bowiem, że odszedł od zmysłów” (3,21). W gronie “najbliższej rodziny” byli Jego bracia, czyli kuzyni z Nazaretu, oraz Maryja, jak to nam sugeruje najbliższy kontekst (3,31nn). Maryja, jak można przypuszczać, dała się nakłonić rodzinie, aby wspólnie pójść i odciągnąć Jezusa od Jego nauczania i tego stylu życia, który przyjął w ostatnim czasie, a który może być dla Niego niebezpieczny. Zapewne Maryja nie rozumiała do końca działalności swego Syna, ale wiedziona matczyną troską pragnęła spotkać się z Nim i porozmawiać, i - na ile to możliwe - przekonać Go do przemyślenia swego postępowania lub nawet powrotu do domu. Widać tu miłość, troskę i niepokój Matki o Syna, pomimo niezrozumienia Jego działań i misji, i mimo dość przykrych słów, które usłyszała z ust Jezusa, skierowanych do Jego słuchaczy: “któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?”
Ewangelia wg św. Mateusza
Podobne tematy znajdujmy i w tekście Mateuszowym, jakkolwiek ten Ewangelista dodaje do obrazu Maryi jeszcze inny wątek: oto w Ewangelii Dzieciństwa mówi o brzemienności Maryi “wpierw nim zamieszkali razem” (1,18) i jej całkowitym zawierzeniu Bogu w tej trudnej i dwuznacznej dla niej sytuacji. Nie tłumaczy się przed swoim mężem, jest natomiast całkowicie jemu poddana, a przede wszystkim jest poddana woli Boga i Jego kolejnym decyzjom, choć niektóre z nich nie są łatwe do przyjęcia (perspektywa utraty czci i honoru w lokalnej społeczności, konieczność ucieczki z ojczyzny do nieznanego kraju celem obrony życia dziecka i szukania tam warunków do normalnego egzystowania rodziny, niepewność jutra, brak poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji). Maryja jest w tym wszystkim poddana woli Boga, która do niej dociera - jak w patriarchalnej rodzinie przystało - zawsze przez jej męża, Józefa.
Ewangelia wg św. Łukasza
Uzupełnieniem bogatego obrazu Maryi w ujęciu Łukaszowym są sceny Narodzenia i Ofiarowania Jezusa. W tej pierwszej Jezus, Pan i Mesjasz, jest ukazany jako przychodzący na świat w stajni betlejemskiej, w żłobie, w warunkach urągających Jego godności (2,1-20). Maryja to widzi i czuje, i zapewne boleśnie to ją dotyka. Może nawet w jej sercu rodziło się pytanie, czy nie ma w tym jakiejś jej winy, może wraz z mężem nie dołożyła wszelkich starań, aby znaleźć miejsce godziwe, odpowiednie do godności i misji Jezusa, zwiastowanej jej przez anioła Gabriela? W każdym razie Łukasz ukazuje ostatecznie Maryję jako zachowującą i rozważającą wszystkie te trudne sprawy w swoim sercu (2,19). Jest zatem niewiastą medytacji i modlitwy, czyli żywego dialogu z Bogiem.
Z kolei scena ofiarowania w świątyni jerozolimskiej (2,22-38) to z pewnością nie tylko wypełnienie nakazu Prawa Mojżeszowego, nakazującego przedstawić pierworodne dziecko Panu, ale też jej głęboka świadomość, że sama, o własnych siłach, nie będzie w stanie zatroszczyć się w pełni o Jego bezpieczeństwo i właściwy rozwój: to może uczynić tylko Bóg - Bóg Ojciec. A zatem idzie do świątyni, by wypełnić nakaz Prawa, ale i by spełnić matczyny obowiązek serca: dać dziecku to, co najważniejsze - pełne bezpieczeństwo. Maryja jawi się zatem w tej scenie jako niewiasta całkowicie posłuszna Prawu Mojżeszowemu i tradycji Narodu, ale też i jako Matka kochająca i właściwie, roztropnie, zatroskana o los swego dziecka.
Scena ofiarowania Jezusa to też i słowa Symeona o mieczu, który przeniknie matczyne serce (2,34n). Te przykre słowa padają w kontekście zapowiedzi odrzucenia Jezusa przez część spośród Jego narodu: będzie znakiem, któremu sprzeciwiać się będą. Maryja jest zatem matką cierpiącą, ale jej cierpienia wynikają przede wszystkim z troski o jej Syna. Cierpi, bo kocha.
Wreszcie scena znalezienia dwunastoletniego Jezusa w świątyni jerozolimskiej (2,41-50). Można sobie wyobrazić stres matki, która zagubiła własne dziecko i teraz nawet nie wie dokładnie, gdzie je szukać. Mija dzień, nadchodzi noc i trzeba przerwać poszukiwania. Czy można było spokojnie zasnąć, jak gdyby nic się nie stało? Jak przeczekać te długie nocne godziny, zanim będzie można na powrót wznowić poszukiwania Jezusa? I zapewne te myśli, które krążyły nieustannie po głowie, dręcząc sumienie: czy jestem dobrą matką? czy nie powinnam była wcześniej rozejrzeć się za Jezusem, zanim upłynął cały dzień drogi? czy mój brak właściwego działania nie pokrzyżuje Bożych planów? czy nie narażę się na gniew Boży z tego powodu? itp.
Dopiero “po trzech dniach”, jak podaje Łukasz Ewangelista, Rodzice odnaleźli Jezusa w świątyni, a Maryja strofując Go (“dziecko, dlaczego nam to uczyniłeś?”) daje też wyraz swemu ogromnemu cierpieniu i stresowi, który uciskał jej serce: “oto ojciec twój i ja z wielkim bólem serca szukaliśmy Ciebie” (2,48). Termin grecki wykorzystany w tym sformułowaniu (odynōmenoi) wskazuje właśnie na silny stres i niepokój serca.
Odpowiedź Jezusa wydaje się w tym kontekście niezbyt delikatna: “co to znaczy: ‘szukaliśmy ciebie?’ Czyż nie wiedzieliście, że powinienen być w sprawach mego Ojca?” Jezus tym samym daje do zrozumienia, że posiada już pełną świadomość, kto jest Jego Ojcem, i że misja Józefa już w jakiejś mierze dobiegła kresu, ale dla Maryi te słowa Syna były niewątpliwie bolesne i trudne do zaakceptowania. W tej scenie ujawnia się zarówno niezrozumienie osoby Jezusa i Jego działań ze strony Maryi, jak i jej wierne chowanie tych wszystkich spraw w swoim sercu na medytacji i modlitwie, oraz bolesne dojrzewanie w wierze i w rozumieniu swego Syna.
Dzieje Apostolskie
Jeszcze pozostał nam jeden tekst pióra św. Łukasza, przekazany w jego Dziejach Apostolskich (1,14). Autor opowiada, że po powrocie z góry Oliwnej po wniebowstąpieniu Jezusa Jego uczniowie zgromadzili się ponownie w wieczerniku. Byli tam apostołowie, niewiasty, Maryja oraz bracia Jezusa, czyli Jego krewni. Wszyscy oni trwali zgodnie na modlitwie. Maryja jest zatem ukazana w tej scenie jako występująca w zastępstwie swego Syna, jako Matką wspólnoty wiary, czyli pierwotnego Kościoła. Jej obecność jest więc - powiedzielibyśmy - w pełni wspólnototwórcza.
Podsumowanie
Maryja jawi się zatem w tych tekstach jako Matka słuchająca, modląca się, posłuszna, poddana woli Bożej, zatroskana, przyjmująca życie, roztropnie ofiarująca je w świątyni, a przede wszystkim - jako naznaczona cierpieniem. Jej życie zaczęło się od jednego prostego fiat wypowiedzianego Bogu wobec Jego wysłannika, Gabriela, na początku drogi wiary i tym objawieniem trzeba było potem żyć konsekwentnie do końca. Była to zatem wiara szukająca zrozumienia. Nieobce jej były żadne ludzkie doznania matki: cierpienie, smutek i radość, stres, niepokój i duma. Stale była wystawiona na nowe, trudne próby swej wiary: zwykła szopa betlejemska zamiast przynajmniej normalnego mieszkania czy domu; jej Syn, Król i Władca świata, chroniący się przed gniewem opętanego władzą Heroda; Jego śmierć jako Mesjasza i Syna Bożego z rąk nic nie rozumiejących zwykłych ludzi. I jej życie - Matki Boga-Człowieka - takie zwyczajne jak nasze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz