wtorek, 3 grudnia 2013

Adwent. Wprowadzenie biblijno-liturgiczne

Rok liturgiczny w życiu Kościoła rozpoczyna się okresem Adwentu. Termin “adwent” pochodzi z języka łacińskiego (adventus) i oznacza “nadejście, przyjście”. Chodzi o nadejście Chrystusa. Wyraźny jest zatem wymiar personalny naszego oczekiwania: czekamy na osobę, nie na wydarzenie (np. sąd ostateczny czy koniec świata). Przedmiotem oczekiwania Kościoła jest sam Bóg, który przychodzi do nas w swoim Synu.

Oczekiwanie ma charakter “podwójny”, gdyż podwójne jest przyjście Chrystusa: pierwsze dokonało się już 2000 lat temu (Wcielenie Syna Bożego, Boże Narodzenie), drugie jest nadal przedmiotem naszego oczekiwania (Kościół określa je greckim terminem parūsia, paruzja, “przybycie, zjawienie się”). Będzie ono miało charakter ostateczny, zamykający dzieje świata i dzieje Kościoła w świecie, stąd popularnie jest określane jako “sąd ostateczny” czy też “koniec świata”.
Adwent jest właśnie czasem przygotowania się na to “podwójne” przyjście Chrystusa, a mówiąc precyzyjniej: jest czasem przygotowania na drugie przyjście i czasem przypomnienia przyjścia pierwszego. Stąd dzieli się na dwa okresy: pierwszy, do dnia 16 grudnia włącznie, ma za zadanie przygotować nas duchowo na paruzję; drugi, od dnia 17 do 24 grudnia (ostatni tydzień Adwentu), jest bezpośrednim przygotowaniem do pamiątki Jego narodzenia z Maryi Dziewicy, czyli Wcielenia.
Z punktu widzenia nauki Kościoła, Adwent jest czasem “radosnego i pobożnego oczekiwania”. Czekamy bowiem na Jezusa - Tego, który nas uwolnił od szatana, grzechu i śmierci; który nas kocha i pragnie, byśmy razem z Nim zamieszkali w domu Jego Ojca w niebie. Jest to więc czas tęsknego i miłosnego oczekiwania, tak jak się czeka niecierpliwie na kogoś, kogo kochamy i wiemy, że on nas kocha! Dla ucznia Jezusa nie jest to więc czekanie na “sąd ostateczny”, “koniec świata” czy - jak to określano w średniowieczu - “dzień gniewu” Bożego, dies irae; tu nie ma miejsca na lęk, strach, czy przerażenie.
Może jednak zrodzić się pytanie, dlaczego w takim razie Kościół przeżywa ten czas radości w minorowym nastroju (“umiarkowane” zdobienie ołtarza kwiatami, brak Gloria w liturgii niedzielnej) i pokutnych szatach (fiolet), zupełnie jak w okresie Wielkiego Postu? Odpowiedzią jest znajomość historycznego procesu ukształtowania się liturgicznej formy przeżywania tego okresu. Silny wpływ na jej kształt miała w Europie w wiekach średnich liturgia galijska, eksponująca jej charakter pokutny. Przeszło to następnie do liturgii rzymskiej i tak już pozostało do dnia dzisiejszego. Pomimo fioletowego koloru Adwent jest jednak czasem radości i pobożnego oczekiwania na nadejście Pana.
Teksty biblijne, wykorzystane w liturgii eucharystycznej tego okresu, są zaczerpnięte zasadniczo z dwu ksiąg: z Księgi proroka Izajasza ze Starego Testamentu oraz z Ewangelii według św. Mateusza z Nowego Testamentu. Teksty Izajaszowe zawierają wiele obietnic dotyczących nadejścia Mesjasza, czyli idealnego króla z rodu Dawida. Teksty Mateuszowe natomiast ukazują, w jaki sposób te zapowiedzi wypełniają się na Jezusie (stąd Ewangelię Mateuszową nazywa się niekiedy “Ewangelią wypełnienia”). Zestawienie wypowiedzi obu ksiąg ma umocnić naszą wiarę w Jezusa jako oczekiwanego Mesjasza.
W duchowym przeżywaniu Adwentu towarzyszą nam szczególnie dwie postaci biblijne: Jan Chrzciciel, prorok “pogranicza”, i Maryja, Matka Mesjasza. Obie są wzorem i wezwaniem do nawrócenia i cierpliwego oczekiwania. Nawrócenie ma polegać na naprawieniu relacji z Bogiem, z drugim człowiekiem i z samym sobą, stosownie do znaczenia greckiego terminu metanoia: dosłownie: “przejść z jednego umysłu do drugiego”, a zatem - zmienić sposób myślenia i wartościowania ludzi i spraw.
Oczekiwanie natomiast nie jest biernym czekaniem “na koniec świata”, lecz aktywnym czuwaniem, co w rozumieniu biblijnym jest związane z modlitwą, czyli rozmową z Bogiem, nawiązaniem z Nim właściwej, żywej relacji. Stąd Adwent to czas modlitwy «o każdej porze», en panti kairō (Łk 21,36), co nie oznacza nieustannego powtarzania wyuczonych na pamięć modlitw i mnożenia nowych, lecz stałą świadomość ojcowskiej, kochającej i troskliwej obecności Boga. To świadomość, że nigdy nie jestem samotny, jakkolwiek w życiu mogę być sam. To świadomość Bożej Opatrzności nade mną. Taka “modlitwa” pomaga też właściwie czuwać nad sobą, czyli - nad swoimi myślami, słowami i czynami. Ewangelie wyrażają to m.in. dwoma plastycznymi greckimi terminami: grēgoreite i agrypneite (oba można przetłumaczyć jako: “czuwajcie!”). I jeden, i drugi wyraża ideę czuwania, ale pierwszy zawiera obraz przyjęcia postawy wyprostowanej (z uprzedniej pozycji leżącej), drugi natomiast oznacza “spanie na otwartej przestrzeni” (aby nie dać się zaskoczyć przez przeciwnika).
Czekanie na Jezusa nie jest beznadziejnym czekaniem na Godota. Jezus przyjdzie na pewno, nie wiemy tylko, kiedy. Przyjdzie bez uprzedniego poinformowania nas o tym, przyjdzie nagle i niespodziewanie (stąd inne obrazy biblijne zapowiadają, że przyjdzie On “jak potrzask”, “jak złodziej”). Wezwanie do czuwania jest zatem stale aktualne.
Adwent jest Bożym wołaniem o nasze “wytrwanie aż do końca”. W jakim znaczeniu? Czy chodzi tu wyłącznie o koniec prześladowań, kłopotów czy trudności życiowych, po których będziemy mogli dalej spokojnie żyć na tej ziemi? Nie. “Wytrwać do końca” w biblijnym rozumieniu tego zwrotu oznacza wytrwać aż do śmierci. “Kto wytrwa do końca”, czyli do ostatniego tchnienia swego życia w wierności Jezusowi, “ten będzie zbawiony”, czyli będzie żył dalej w Jego Królestwie. O naszym dalszym życiu po śmierci decydują wybory, które podejmujemy w doczesności. Jeżeli staramy się wytrwale mówić Bogu “tak” w rozmaitych okolicznościach naszego życia na ziemi, jeżeli stanie się to niejako naszym przyzwyczajeniem i nawykiem, wtedy możemy mieć mocną nadzieję, że także w chwili ostatecznej próby (ciężkie prześladowanie, poważna choroba, śmierć) powiemy Bogu nasze “tak”. Jeżeli natomiast nasze życie jest nieustannym mówieniem Bogu “nie”: “nie chcę Cię znać”, “nie mam dla Ciebie czasu”, “nie interesują mnie Twoje normy moralne”, to jest bardzo mało prawdopodobne, byśmy w sytuacji terminalnej naszego życia powiedzieli raptem Bogu “tak”. Bo niby dlaczego? Adwent jest zatem okazją do ponownego uczenia się - wraz z Maryją - mówienia Bogu radosnego “tak” w rozmaitych, także trudnych chwilach życia. Bo nasze “życie po życiu” - życie w wieczności, jest w jakiejś mierze kontynuacją doczesnych wyborów. Bóg zaakceptuje nasze świadome i wolne wybory: i te na “tak” (a wtedy będziemy razem z Nim w Jego wieczności, czyli w niebie), i te na “nie” (i wtedy będziemy poza Nim w innej wieczności, czyli w piekle). Stanie się nam stosownie do bardzo mądrego polskiego powiedzenia: “jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”.

Adwent jest zatem czasem “wydłużania” naszej chrześcijańskiej perspektywy spojrzenia na życie; uświadamiania sobie, że nie kończy się ono wraz z doczesnością, lecz wraz z nią przechodzi w wymiar wieczności z Bogiem. To czas refleksji i tęsknego oczekiwania na nadejście ukochanej osoby - Jezusa. A to oczekiwanie najpełniej realizuje się we wspólnocie Kościoła: przez pojednanie z Bogiem i z ludźmi (z rodziną!), i na “łamaniu chleba”, czyli poprzez Eucharystię i systematyczne karmienie się Bożym Słowem i Bożym Ciałem.

1 komentarz: