W połowie drogi między Tel-Avivem a Jerozolimą, a niecałe 10 minut po opuszczeniu portu lotniczego Ben Gurion, znajduje się piękny i rozległy rezerwat przyrody zwany Neot Kedumim. Przewodniczka, pracownik rezerwatu, z wykształcenia i zamiłowania botanik, tłumaczy, że nazwa ta określa z jednej strony „piękne miejsca, oazę”, z drugiej zaś wyraża ideę kroczenia naprzód (zwłaszcza w języku starohebrajskim). Neot Kedumim jest zatem miejscem – jak tłumaczy – gdzie spogląda się w przeszłość celem budowania lepszej przyszłości.
W zwięzłym, o pięknej szacie graficznej informatorze, można przeczytać, że „Neot Kedumim jest przygodą w ‘zielonej archeologii’ – poszukiwaniem rzeczywistych korzeni tradycji biblijnej na glebie kraju Izrael”. Na obszarze ponad 625 akrów (250 ha) zgromadzono niemal wszystkie rośliny biblijne występujące w Starym Testamencie: potężne cedry, czepiający się skalnych zakamarków hizop, drzewa oliwne, figowe oraz te, rodzące owoce granatu; przysłowiowe co do swej długowieczności krzewy winorośli, a także palmy daktylowe, o których powiada się, że zawierają w sobie wszystko, cokolwiek jest niezbędne do przeżycia na obszarze pustynnym: owoce jako pożywienie, liście doskonałe do wyrobu mat i koszyków oraz pień nadający się na konstrukcję domu. Liście palmy daktylowej są znanym od starożytności symbolem zwycięstwa i tryumfalnego powitania (można tu przywołać znany obraz ewangeliczny Jezusa wjeżdżającego do Jerozolimy w Niedzielę Palmową), a także symbolem pokoju i nieśmiertelności (muzułmanie po dzień dzisiejszy zanoszą na swoje cmentarze liście palm). Wszystkie te rośliny miały istotne znaczenie dla starożytnych wieśniaków i pasterzy izraelskich, doskonale znających ich „zwyczaje i upodobania”. Niejednokrotnie znalazły one swoje miejsce w scenach biblijnych czy to Starego, czy też Nowego Testamentu, ale z upływem lat właściwa symbolika wynikająca z natury tych roślin uległa zatarciu w ludzkiej pamięci. Jednym z celów Neot Kedumim jest właśnie dotarcie do owych dawnych znaczeń poprzez staranną obserwację świata przyrody na równi z drobiazgowym studium tekstów biblijnych. Biblia używa bowiem krajobrazu Izraela (a także Libanu), aby przekazać idee uniwersalne, ponadnarodowe i ponadczasowe. Na terenie rezerwatu można więc znaleźć setki odmian biblijnych i talmudycznych roślin, starożytne i częściowo rekonstruowane prasy do oliwek i winogron, klepiska do wybijania ziarna, cysterny na wodę, baseny do rytualnych obmyć i szereg innych elementów składających się na obraz dawnego życia Izraelitów, odsłanianego powoli lecz systematycznie w wyniku odkryć archeologicznych.
Częścią doświadczenia Neot Kedumim są także zwierzęta. Zarówno te udomowione: owce, kozły, krowy, wielbłądy, które stanowiły ważną część składową życia w czasach biblijnych, jak i dzikie: osły onagery, wilki ze wzgórz Golan, antylopy, strusie czy też daniele z gór Karmel. Neot Kedumim stara się odtworzyć całość środowiska dawnego Izraela, aby tym lepiej wejść w rozumienie przekazów biblijnych. Dziesiątki hektarów onegdaj nagich i skalistych zboczy wzgórz i dolin pokryło się teraz setkami drzew i roślin, mnóstwem malowniczych ścieżek i tras spacerowych, uroczymi strumieniami i kanałami wodnymi połączonymi z licznymi stawami, ożyło dziesiątkami gatunków zwierząt i ptaków.
Zainteresowani głębszym poznaniem tradycji Izraela uczestniczą w organizowanych tutaj uroczystościach bar micwà – dopuszczenie młodego chłopca do publicznego czytania Tory w trakcie liturgii synagogalnej, co się wiązało z przyjęciem go do grona osób dorosłych; mogą też brać udział w pokazach pisania na papirusach przy użyciu dawnych narzędzi pisarskich; osoby dysponujące większą ilością czasu wolnego mogą zatrudnić się do lokalnych prac sezonowych: zbierania oliwek z drzew oraz wyciskania z nich oliwy, żęcia pszenicy i mielenia ziaren w połączeniu z wypiekiem chleba wedle dawnej modły izraelskich osadników, strzyżenia owiec i przędzenia wełny. Można też smakować dojrzałe winne grona w tzw. „Winnicy Izajasza”, nauczyć się przyrządzania herbaty, która według biblijnych przekazów leczyła bóle brzucha, spożywać specjalne „biblijne” posiłki czy wreszcie uczestniczyć w wykopaliskach archeologicznych. Wszystko to jest dostępne każdemu, kto przybywa na teren rezerwatu i pragnie się zanurzyć w pasjonującą atmosferę świata Biblii.
Wśród wielu drzew rosnących w Neot Kedumim poczesne miejsce zajmuje sykomora. Znamy ją z ewangelicznego opowiadania o celniku Zacheuszu z Jerycha, który będąc niskiego wzrostu musiał wspiąć się na to drzewo, aby móc zobaczyć przechodzącego drogą wśród tłumu ludzi Jezusa (Łk 19,1-10). Dlaczego wspiął się akurat na sykomorę, a nie na charakterystyczną dla tego miasta, rosnącą tam w ogromnych ilościach palmę daktylową? Jericho jest przecież nazwane w Biblii ‘miastem palm’, ir hattemarim (Pwt 34,3). Przytaczając jedno, całkiem przekonujące wyjaśnienie, że gładki pień wysokiej palmy daktylowej jest zbyt trudny do wspinania się nań dla człowieka niskiego wzrostu i zapewne nieco otyłego, warto dorzucić też inną, „teologiczną” interpretację. Sykomora w języku hebrajskim nazywa się sziqmà, co zawiera w sobie ideę ponownego (szi-) powstawania (qum), nieustannego odradzania się do życia. Jest to drzewo, którego, jak mówią Izraelici, nie można zniszczyć: jeżeli się je zetnie do korzeni, odrasta ponownie, jeżeli zasypie piachem, przebije się ku światłu. W tradycji hebrajskiej drzewo to oznacza ‘powracanie do życia’. W jednym z komentarzy do tekstu prorockiego Izajasza (65,22) jest powiedziane, że Naród Wybrany jest jak sykomora: choć znajduje się na wygnaniu i jest rozproszony – a zatem wydaje się być martwy – to jednak, kiedy nadejdą właściwe warunki, znów powróci do życia.
Dlaczego zatem Łukasz w swojej Ewangelii podaje, że Zacheusz wspiął się na sykomorę? Prawdopodobnie chciał symbolicznie wskazać, że ten przełożony celników, a zatem w oczach Izraelitów kolaborant na rzecz rzymskiego okupanta, grzesznik, a co z tego wynika – człowiek umarły duchowo, ponownie wraca do życia, do życia z jedności z Bogiem, skoro nawraca się pod wpływem słów Jezusa i publicznie deklaruje, że pragnie wynagrodzić wszystkie wyrządzone komukolwiek krzywdy: „oto połowę swego majątku, Panie, daję ubogim, a jeżeli komuś coś zabrałem przez zastraszenie go, oddaję poczwórnie” (Łk 19,8). To, że Zacheusz rzeczywiście powraca do życia potwierdzają dalsze słowa Jezusa: „Dzisiaj zbawienie /ratunek/ stało się udziałem tego domu”. Symbolicznym wyrazem całej tej sceny jest właśnie sykomora – znak odradzania się. Ta perykopa biblijna jest zatem perykopą o zbawieniu.
Inną rośliną, którą można spotkać w Neot Kedumim, jest pewien krzew z rodziny róż, o czarnych jagodach, rosnący na obszarach pustynnych, określany po łacinie jako Rubus sanctus. Wedle tradycji judaistycznej i chrześcijańskiej krzew ten był owym „płonącym krzakiem”, ze środka którego Jahwe przemawiał do Mojżesza na pustyni Synaj (Wj 3,2). Ciekawy jest układ kolców w tym krzewie: wszystkie one są zwrócone ku dołowi. W związku z tym w jednym midraszu, czyli judaistycznej interpretacji tekstu biblijnego, niewola Izraelitów w Egipcie jest porównana właśnie do tego krzewu: tak jak Izraelici weszli na teren Egiptu bez problemów, tak właśnie można wsunąć dłoń do środka krzewu nie odczuwając żadnego oporu. Lecz podobnie jak Izraelici nie potrafili wyrwać się z tego kraju o własnych siłach, tak ktoś, kto chce wyciągnąć swoją dłoń ze środka krzewu ponownie na zewnątrz, jest zatrzymywany i szarpany przez dziesiątki kolców wbijających się w ciało.
Bohaterem przypowieści Jotama w Księdze Sędziów jest inne drzewo z rodziny ciernistych, Sisiphus spina Cristi. Wielkością swoją i kształtem przypomina nieco rajską jabłoń, rodząc wiele drobnych owoców podobnych do rajskich jabłuszek, które można znaleźć rozrzucone szeroko pod jej koroną. Jest jednak drzewem bardzo ciernistym, nawet o dwu rodzajach kolców. Jaką rolę spełnia ono w przypowieści Jotama? Otóż Jotam był najmłodszym synem Jerubbaala, czyli Gedeona, znanego sędziego z przedmonarchicznego okresu istnienia Izraela. Jotam jako jedyny ocalał spośród swoich 70 braci, których wymordował Awimelech, jego brat, chcąc zostać królem nad Sychem. I tak też się stało: starsi miasta Sychem ogłosili Awimelecha królem. Kiedy Jotam dowiedział się o tym, stanął na położonej obok miasta górze Garizim i wygłosił do zgromadzonych mieszkańców wiele znaczącą przypowieść-bajkę o drzewach, które zebrały się, aby obrać króla nad sobą (Sdz 9,7-15). W tej bajce Jotam używając symboliki roślinnej wypowiedział się przeciwko uzurpatorowi i tym, którzy go zaakceptowali jako króla. Jednym z bohaterów przedstawiającym samego Awimelecha jest drzewo cierniste, Sisiphus spina Christi, po hebrajsku atàd. Do niego właśnie zwróciły się drzewa z prośbą, aby zostało ich królem, skoro oliwka, drzewo figowe i krzew winorośli tego odmówiły. Wówczas drzewo cierniste im odpowiedziało: „Jeżeli naprawdę chcecie namaścić mnie na króla nad wami, to chodźcie! szukajcie schronienia w moim cieniu!” (Sdz 9,15). Zachęta bardzo pociągająca, tego przecież im potrzeba: aby mogli znaleźć bezpieczne miejsce ucieczki w chwili zagrożenia. Takim właśnie powinien być król dla swego ludu. Drzewo atàd jest zatem właściwym kandydatem na godność królewską. Ale tylko pozornie. Każdy rolnik doskonale wie, że nic, cokolwiek zostanie zasadzone w cieniu tego drzewa, nie wyrośnie. Ma ono bowiem bardzo rozległy system korzeni, które wyjaławiają glebę w promieniu 5-6 metrów, wybierając z niej wszystkie sole mineralne, wszelkie środki odżywcze. Znaleźć się w zasięgu tego drzewa oznacza dla innych roślin po prostu śmierć. I taka jest też ukryta wymowa tej bajki: Awimelech, jako król nad Sychem, ściągnie przekleństwo i śmierć na jego tchórzliwych mieszkańców. Bajka zawiera więc głęboką myśl, zrozumiałą dla wszystkich trudniących się uprawą roli, jakkolwiek w swej warstwie zewnętrznej mówi jedynie o mniej lub bardziej znaczących roślinach.
Warto tu wspomnieć o różnych rozumieniach słowa hebrajskiego atàd. Niektóre zachodnie tłumaczenia Pisma świętego, a w ślad za nimi i polskie, oddają to słowo przez ‘krzew cierniowy’, co odnosi się raczej do niskopiennego krzewu ciernistego zwanego Rhamnus Palaestina. Rośnie on głównie na skałach, nie daje oczywiście żadnego cienia, gdyż jest niski, a ponadto liczne kolce bronią do niego skutecznie dostępu. Wydaje się jednak, i taka jest też opinia botaników z Neot Kedumim, że biblijny atàd jest owym Sisiphus spina Christi – drzewem, które daje cień, lecz w jego cieniu żadna inna roślina nie znajdzie schronienia, lecz jedynie śmierć. W przypowieści czytamy o zachęcie, którą atàd kieruje do innych drzew, by szukały schronienia w jego cieniu; a nie jest to raczej ironia, lecz traktowane poważnie wezwanie, choć o negatywnych skutkach ostatecznych. Potwierdza to kontekst biblijny, który podaje, że mieszkańcy Sychem obrali Awimelecha na króla i przez trzy lata „chronili się” w cieniu jego protekcji, dopóki nie zbuntowali się i ostatecznie nie zginęli z jego ręki (Sdz 9,22-49). Niezrozumienie słowa atàd prowadzi w konsekwencji do niezrozumienia idei przypowieści, która z jednej strony ma być czytelna i jasna, z drugiej zaś winna ukrywać treść zasadniczą. Jeżeli więc słowo atàd będziemy rozumieli jako krzak ciernisty i do niego przyrównamy Awimelecha jako króla, stanie się to jawną kpiną z niego i zakłóci już w punkcie wyjścia subtelną równowagę przypowieści. Jeżeli zaś atàd oznacza drzewo i to sporych rozmiarów, do tego jeszcze rodzące owoce oraz dające cień i schronienie przed upałem dnia, to wtedy rzeczywiście z nie ukrywaną dumą można powiedzieć, że Awimelech będzie takim królem. I tylko rolnik, który ma tego typu drzewo na swoim polu, wie doskonale, że nic pod nim nie wyrośnie, że jest to „pułapka na naiwnych”. Przy takim rozumieniu terminu atàd zachowana zostaje dwupłaszczyznowość przekazu i całe piękno tego gatunku literackiego, jakim jest przypowieść, po hebrajsku – maszàl.
Nazwa: Sisiphus spina Christi zawiera w swej drugiej części aluzję do korony cierniowej Jezusa (spina Christi – po łacinie: cierń Chrystusa). Wedle chrześcijańskiej tradycji z gałęzi tego drzewa żołnierze rzymscy upletli koronę cierniową Jezusowi. Wiemy już z przypowieści Jotama, że to drzewo symbolizuje złego króla, przynoszącego swoim poddanym śmierć. I to właśnie z cierni tego drzewa upleciono Jezusowi koronę wołając przy tym: „witaj, królu Judejczyków!” (Mt 27,29). Czy żołnierze rzymscy byli świadomi pełnej szyderstwa wymowy tego czynu? Raczej nie. Lecz musieli być świadomi tego arcykapłani, uczeni w Piśmie oraz starsi ludu „szydząc”, jak mówi Ewangelista, z umierającego Jezusa i wypowiadając słowa: „Innych wybawił, samego siebie nie jest w stanie uratować. Jest królem Izraela, niechże zstąpi teraz z krzyża, a uwierzymy w niego” (Mt 27,41-42). Oto Jezus zostaje ukoronowany cierniami drzewa Sisiphus spina Christi, symbolizującymi w tradycji biblijnej złego króla, tego, kto przynosi nieszczęście i śmierć swoim poddanym. Takim On jawił się w oczach przywódców i kapłanów Izraela, lecz była to tylko ta zewnętrzna strona tej Boskiej przypowieści…
Teren wokół drzew ciernistych, z racji na jego bezużyteczność dla roślin, wykorzystywany był często przez rolników jako klepisko, po hebrajsku goren. Zachowały się nawet nazwy własne jak Goren-Haatàd (dosł. klepisko drzewa ciernistego) w Rdz 50,10, w której to miejscowości po drugiej stronie Jordanu Józef wraz ze swoimi braćmi obchodził żałobną uroczystość po śmierci swego ojca, Jakuba. Na klepisku nie tylko wykruszano ziarno z kłosów, ale także przesiewano je wykorzystując do tego celu lekki zachodni wiatr wiejący wieczorną porą. Przy użyciu odpowiedniej szufli podrzucano razem ziarno i plewy w powietrze: ziarno jako cięższe opadało ponownie na klepisko, plewy natomiast (po hebrajsku moc) były unoszone wiatrem. Świadectwo takiego sposobu czyszczenia ziarna znajdujemy w Księdze Rut, kiedy to Noemi zwracając się do swojej synowej Rut nakłania ją, by się udała na pole swego krewnego, Boaza, który „dziś w nocy przesiewa jęczmień na klepisku” (3,2). Termin moc, plewy, pojawia się też w Księdze Psalmów jako określenie grzeszników, którzy rozwieją się przed obliczem Bożym jak plewy uniesione wiatrem (1,4).
Inną rośliną pojawiającą się na kartach ksiąg świętych jest hizop, w języku hebrajskim określany jako è(j)zow. Jest to bardzo drobna roślina, która rośnie na skale czepiając się jej występów. Jej niewielkie korzonki mogą jednak rozszczepić skałę. Zasadniczo nie potrzebuje do rozwoju ani gleby, ani też wody. Jest bardzo użyteczna: służy jako środek zapachowy, przyprawa do potraw, a także jako materiał do rozniecania ognia w okresie lata. W Biblii hizop występuje niemal zawsze w klasycznym kontraście z cedrem libańskim: tak jak cedr libański ze względu na swe piękno i wielkość (potrzeba niekiedy pięciu ludzi, aby objąć jego pień) jest symbolem królewskości, tak drobny hizop jest zawsze symbolem głębokiego uniżenia i tego, co ostatnie, najmniej ważne. Stąd też stwierdzenie, że król Salomon „rozprawiał o drzewach, poczynając od cedru, który rośnie na Libanie, aż po hizop, który wyrasta ze ściany (domu)” (1Krl 5,13), jest obrazowym powiedzeniem o encyklopedycznej wiedzy króla obejmującej absolutną całość ówczesnego ludzkiego poznania (jednym jej kresem jest właśnie hizop, poza którym nie ma już nic drobniejszego lub godnego uwagi). Natomiast cecha królewskości przypisywana w tekstach biblijnych cedrowi wiąże się prawdopodobnie nie tylko z jego dominacją w świecie roślinnym lasów Libanu, podziwianych zawsze przez mieszkańców uboższej roślinnie Palestyny, ale też i z tradycją, że to właśnie Salomon jako pierwszy sprowadził cedry libańskie na teren Izraela przygotowując materiał do budowy świątyni. A do tego, żeby wykarczować potężny cedr, to trzeba być już królem…
Hizopu w tradycji Narodu Wybranego używano do rytu puryfikacji przy chorobach skóry, a zwłaszcza przy trądzie (Kpł 14,1-8). Jeśli osoba trędowata doznała uzdrowienia i dzięki temu mogła powrócić do społeczności, odzyskując wszystkie prawa cywilne i religijne, winna była przynieść m.in. kawałek drewna cedrowego oraz gałązkę hizopu celem dokonania rytualnego obrzędu oczyszczenia. Ciekawe, dlaczego akurat drewno cedrowe i hizop? Tekst biblijny tego nie wyjaśnia, w komentarzach talmudycznych możemy jednak znaleźć wzmiankę, że tak jak człowiek wynosił się z powodu swego zdrowia niczym dumny cedr Libanu, tak teraz upokorzony przez chorobę niczym marny hizop winien uznać wielkość Jahwe i Jemu jednemu oddawać nieustannie chwałę przyjmując na stałe postawę pokory i uniżenia przed Bogiem – tak jak hizop… Podobną myśl znajdujemy w Ps 51, który wedle tradycji wypowiedział Dawid uświadomiwszy sobie swoją niewierność wobec Boga wskutek grzechu popełnionego z Batszewą i zabójstwa jej męża, Uriasza, Chetyty. Tradycja judaistyczna przekazuje, że Dawid ukarany został trądem. Teraz zaś, w sytuacji opowiadanej w psalmie, prosi on Boga o dar przebaczenia grzechu i oczyszczenia z choroby na drodze obrzędu rytualnego: „oczyść mnie hizopem, a stanę się czysty” (Ps 51,9). Gałązki hizopu, jakkolwiek często spełniały praktyczną funkcję kropidła (Wj 12,22; Lb 19,18; por. J 19,29 w scenie ukrzyżowania Jezusa), to jednak wyrażały równocześnie ideę głębokiego upokorzenia czy też uniżenia przed Bogiem.
Jednym ze słynnych opisów Ziemi Świętej jest sformułowanie: „kraj mlekiem i miodem płynący” (Wj 3,8.17; Pwt 26,9.15 i in.). Określa on z jednej strony naturalne bogactwo kraju Kanaan, do którego Jahwe ma zamiar wprowadzić Naród Wybrany, w przeciwieństwie do „pustynności” Egiptu, z drugiej zaś wyraża stan nienaruszonej, dziewiczej natury tego kraju, nie dotkniętej ręką człowieka przekształcającego przyrodę. Odbicie tej idei znajdujemy w tekście prorockim Izajasza traktującym o Emmanuelu (Iz 7). Prorok zapowiada uroczyście Achazowi, królowi Judy, że zanim chłopiec o imieniu Immanu-el (tzn. ‘Z nami Bóg’) nauczy się odróżniać dobro od zła, to dwaj sprzymierzeni królowie zagrażający Judzie: król Syrii i król Izraela (czyli Królestwa Północnego) przeminą, a ich ziemie będą spustoszone. Achaz jednak nie chce temu uwierzyć i woli wezwać na pomoc Asyrię. Znając zamysły króla Izajasz przestrzega, że ściągnie przez to nieszczęście na kraj i że wskutek tego, ci, którzy pozostaną, będą spożywać „zsiadłe mleko i miód” (w.22). To samo jest powiedziane o Emmanuelu: zanim nauczy się odrzucać zło, a wybierać dobro, będzie spożywał „zsiadłe mleko i miód” (w.15). Czy te teksty należy interpretować jako znak dobrobytu, obfitości i Bożego błogosławieństwa? Raczej nie. Kontekst wskazuje bardziej na karę. Prawdopodobnie autor chciał powiedzieć, że po latach uprawiania ziemi, karczowania lasów, usuwania kamieni, budowania tarasów pod uprawę, ludzie ponownie wrócą do spożywania „mleka i miodu”, czyli do tego wczesnego okresu sprzed kultywacji, kiedy czerpano jedynie z naturalnych zasobów przyrody i trudniono się pasterstwem. Jeżeli bowiem jest się pasterzem, to mleko i miód są wyśmienitym pożywieniem, jeżeli zaś rolnikiem – to jest to znakiem zubożenia.
Inną rośliną biblijną, którą możemy spotkać w rezerwacie Neot Kedumim jest wierzba określana w języku hebrajskim jako arawà (nie jest to jednak dobrze nam znana wierzba płacząca). Ma ona dwa rodzaje liści na sobie: podłużne i okrągłe, stąd też jej nazwa hebrajska pochodząca od słowa aràw, zmieszać. Do normalnej wegetacji potrzebuje dobrego dostępu do wody, bez niej bardzo szybko usycha. Dlatego też na terenie Palestyny można ją spotkać wyłącznie nad Jordanem, lecz głównym miejscem jest występowania są wilgotne obszary nad Eufratem (stąd jej nazwa botaniczna: Populus euphratica). To właśnie o tej wierzbie mówi Ps 137, opisujący opłakany los wygnańców izraelskich w niewoli babilońskiej. Siedząc nad rzekami, a raczej kanałami rozprowadzającymi wody Tygrysu i Eufratu, płakali oni na wspomnienie Syjonu: „na wierzbach pośrodku tamtej krainy zawiesiliśmy nasze harfy” (w. 2).
W okresie funkcjonowania świątyni Herodowej (do roku 70 n.e.) istniała specjalna ceremonia liturgiczna odprawiana w święto Namiotów (Sukkot) – jedno z trzech zasadniczych świąt pielgrzymkowych Izraela, w których mieli obowiązek uczestniczyć rokrocznie wszyscy dorośli mężczyźni mieszkający w odległości nie większej niż jeden dzień drogi pieszo od Jerozolimy. Elementami zasadniczymi tej ceremonii były gałęzie wierzby arawà oraz woda. Izraelici zrywali gałęzie wierzbowe w Mocar, miejscowości położonej niedaleko Jerozolimy, gdzie rosły one w dużej ilości, a następnie układali je wokół świątyni i wokół ołtarza, recytując zarazem werset z Ps 116: „O, Jahwe, proszę cię, ratuj moje życie!” Wyrażali w ten sposób pragnienie, aby Bóg zachował ich od suszy i zesłał deszcz. Czas święta Namiotów jest bowiem okresem, kiedy zgodnie z rytmem palestyńskiej przyrody kończy się trwająca sześć miesięcy pora sucha, a zaczyna pora deszczowa. Nie zawsze jednak tak się dzieje. Stąd też dla Izraelitów święto Sukkot jest tradycyjnie związane z gorącą modlitwą błagalną o deszcz. Jest ona zanoszona do Boga przez wszystkie siedem dni świąt, a swoje apogeum osiąga ostatniego dnia w ceremonii liturgicznej określanej hoszana raba, czyli dzień wielkiej hosanna. To właśnie wtedy „w ostatnim, najważniejszym dniu święta, stanął Jezus i zawołał: ‘Jeżeli ktoś jest spragniony, niech przyjdzie do mnie i niech pije! A ten, kto we mnie wierzy… jak rzekło Pismo: Z jego wnętrza wypłyną strumienie wody!’ ” (J 7,37-38). Obraz ‘strumieni wody’, czyli po hebrajsku: ‘wody życia’ lub ‘wody żywej’, jest dla Izraelitów zawsze pełen mocy ze względu na suchy kraj. Obraz ten przemawia silniej, jeżeli umieści się go w kontekście święta Namiotów ukierunkowanego w całej swej oprawie liturgicznej na modlitwę o życiodajny deszcz, a oddziaływanie jest jeszcze mocniejsze, jeśli słowa te wypowie się w ostatnim, najważniejszym dniu święta, kiedy zgromadzeni pielgrzymi uczestniczą w specjalnych ceremoniach liturgicznych związanych z oczekiwaniem na upragniony deszcz. To właśnie w takim, tak pełnym napięcia momencie staje Jezus i woła: „Jeśli ktoś jest spragniony, niech przyjdzie do mnie i niech pije!” Usłyszeć zatem te słowa w kontekście życia kraju i w kontekście religijnych obrzędów, to odczuć, jak przepotężną, obezwładniającą wprost miały moc. Warto tu nadmienić, że w przeciwieństwie do Egiptu, gdzie brak deszczu nie jest żadnym nieszczęściem, gdyż potrzebne ilości wody dostarcza rzeka Nil, Izrael był zawsze uzależniony od odpowiedniej ilości opadów, i to przychodzących we właściwym czasie. Pierwsze deszcze winny spaść wkrótce po rzuceniu ziarna w ziemię – inaczej ziarna wyschną. Ten pierwszy wczesny deszcz nazywa się jorè. Pada on na jesieni od końca października do początków grudnia. Drugi deszcz zwany malkosz, dający wzrost i dojrzewanie plonom, pojawia się na wiosnę – pomiędzy marcem a końcem kwietnia (zob. Pwt 11,14). O ile ten rytm przyrody zostanie zachwiany, grozi wszystkim głód. Z tekstów biblijnych wiadomo, że występował on na terenie Palestyny bardzo często: doświadczali go patriarchowie, szukając wtedy ratunku w Egipcie – przysłowiowym wprost miejscu ucieczki i schronienia dla Izraelitów; występował w czasach proroków i później – niemal w każdym pokoleniu. Nic zatem dziwnego, że pierwsze i najważniejsze święta religijne Izraela oscylowały wokół tak ważnej tematyki „rolniczej”: święto Paschy (Pesach) – zbieranie plonów jęczmienia; święto Tygodni (Szawuot) – zbieranie plonów pszenicy; święto Namiotów (Sukkot) – zbiór wszystkich gatunków owoców. W Ps 126 możemy przeczytać, że ci, którzy szli wysiewać ziarno, gorzko przy tym płakali. Nigdy bowiem nie było wiadomo, czy drogocenne ziarno się nie zmarnuje wskutek braku opadów, czy rzeczywiście przyniesie ono plon. Dopiero kiedy żęto zboże i niesiono do domów snopy pełne ziarna, można było śpiewać z radości (Ps 126,5-6). Psalm ten odmawia się po dzień dzisiejszy przed błogosławieństwem po posiłkach, na zakończenie szabatu i w dni świąteczne. Jest podziękowaniem za Boże błogosławieństwo i Jego dary – takie jak deszcz, który ciągle jest poza naszą ludzką kontrolą…
Opady deszczu wyznaczały rytm pracy i modlitwy Izraelity właściwie aż po czasy cywilizacji rzymskiej. Dopiero bowiem Rzymianie poprzez akwedukty i całe systemy transportowania wody i nawadniania ziemi pozwolili ludziom tych terenów nieco „oderwać się” od „deszczowego” uzależnienia.
Ostatnim z omawianych drzew, lecz bynajmniej nie ostatnim, które można podziwiać w Neot Kedumim, jest dobrze znane drzewo oliwne. Jeśli ktoś pragnie zasadzić nową oliwkę, a jest rolnikiem, to wie, że nie wysiewa się nasion drzewa oliwnego, lecz odcina się jedną spośród odrośli pojawiających się u samego spodu pnia z jego korzeni i ją dopiero zasadza w ziemi. Odrośle te otaczają pień drzewa niczym małe dzieci gromadzące się w poczuciu bezpieczeństwa wokół swojego taty, jak o tym zresztą wspomina obserwujący bacznie przyrodę autor psalmu 128: „a twoje dzieci jak odrośle oliwki wokół twojego stołu” (Ps 128,3). Obraz ten w tradycji judaistycznej obrazuje pięknie ideę ciągłości pokoleń, z których jedne, jak ów stary, poznaczony licznymi zmarszczkami pień, powoli zamierają, ale zaraz obok nich, niczym drobne odrośle oliwne, pojawiają liczniejsze nowe. Podobną wymowę wskazującą na ciągłość pokoleń, na przemijanie i nieustanne odradzanie się, ma Ogród Oliwny. Wszystkie drzewa tego ogrodu zostały wycięte w roku 70 n.e., kiedy Jerozolimę oblegał wódz rzymski, Tytus. Z korzeni tamtych drzew wyrosły jednak nowe, tak że po dzień dzisiejszy możemy przez wiarę dotykać tajemnicy agonii Jezusa w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek, dotykając palcami pomarszczonej kory drzew oliwnych, które są ‘dziećmi’, czy raczej ‘wnukami’ tamtych sprzed 2000 lat.
W języku hebrajski na określenie odrośli drzewa oliwnego używa się dwu terminów: choter (określa gałązkę wychodzącą z pnia) oraz necer (odrośl wyrastającą z korzeni, od spodu pnia). Ten ostatni termin – głównie ze względu na to, że określa wyrastanie z korzeni – ma swoje głębokie, symboliczne znaczenie. Wyraża ideę odradzania się, powrotu do życia. Właśnie ten termin wykorzystał prorok Izajasz, kiedy w natchnionej wizji zapowiadał przyjście Mesjasza: „oto wypuści się gałązka (choter) z pnia Jessego, odrośl (necer) z jego korzeni zaowocuje” (Iz 11,1). Tak jak w starym, wydawałoby się całkowicie obumarłym pniu drzewa oliwnego, tli się jeszcze gdzieś życie i w najmniej oczekiwanym momencie rozkwita wiosną nowej, zielonej odrośli rokującej nadzieje na przyszłe odrodzenia całego drzewa, tak oto z rodu Jessego, który wydawał się być już całkowicie obumarły, wyjdzie Zbawca, który odbuduje potęgę Domu Dawidowego i wypełni na sobie mesjańskie oczekiwania Narodu Wybranego. Ten piękny obraz odrośli oliwnej wykorzystał ewangelista Mateusz, kiedy na początku swej Dobrej Nowiny opowiada, że Jezus „przybył i zamieszkał w miejscowości zwanej Nazaret, aby się wypełniło to, co zostało zapowiedziane przez proroków: ‘Będzie nazwany Nazarejczykiem’” (2,23). W języku hebrajskim nazwa własna Nazaret brzmi: Nocrat i prawdopodobnie wywodzi się od tego samego rdzenia co necer, odrośl, podobnie zresztą jak słowo Nazarejczyk, Nocri. W Starym Testamencie nie ma jednak ani jednego tekstu, w którym expressis verbis byłoby napisane, że Jezus zostanie nazwany Nazarejczykiem. Jedynym tekstem, do którego Mateusz mógł nawiązywać, jest cytowana wypowiedź prorocza Izajasza: „oto wypuści się gałązka z pnia Jessego, odrośl (necer) z jego korzeni zaowocuje” (Iz 11,1). Tak więc Mateusz wskazując na osobę Jezusa, który zamieszkał w Nazarecie, pragnie pokazać, że to on jest owym oczekiwanym przez Naród Wybrany ‘necer’, Bożą odroślą, czyli Mesjaszem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz