W kolejnym artykule z cyklu przedstawiającego Ewangelie synoptyczne nadszedł czas na ukazanie teologii Ewangelii wg św. Marka. Nie jest ona zbyt rozbudowana, a nawet — można powiedzieć — jest nieco „monotematyczna”. Zasadniczym bowiem tematem jest
Królestwo Boże
któremu autor poświęca większość swej uwagi. Oczywiście, jest to zagadnienie równie ważne dla Mateusza, jak i Łukasza, ale tamci poruszają jeszcze inne kwestie, Marek natomiast skupia się głównie na tym.
Przede wszystkim ukazuje on Królestwo Boże jako przychodzące w osobie Jezusa. To w Nim możemy je rozpoznać i go doświadczyć. Stąd pierwsi Ojcowie Kościoła określali Jezusa greckim terminem auto-basileia, co oznacza: „On sam jest królestwem”. Jest ono widoczne w Nim, kiedy przebacza grzechy, lituje się nad głodnymi i rozmnaża dla nich chleb, uzdrawia chorych i wskrzesza umarłych, wypędza złe duchy i przywraca ludziom radość z wolności dzieci Bożych. Tym właśnie jest Królestwo Boże. To nie tyle idea „nieba” w odległej i trudnej do uchwycenia przyszłości, ale realna osoba Jezusa, który już teraz, w ramach ziemskiej doczesności, pochyla się nad każdym człowiekiem.
Tym sposobem Marek Ewangelista uczy nas, że Królestwo Boże zaczyna się na ziemi, i że nie jest ono oczekiwaniem na jakiś niesprecyzowany stan szczęścia i pokoju, ale jest spotkaniem z żywą Osobą: z Bogiem obecnym „tu i teraz”. W osobie Jezusa wypełnia się zatem owa starotestamentowa tęsknota za przyjściem Mesjasza Emmanuela, czyli „Boga z nami” (Iz 7,14). On właśnie jest Królestwem Bożym, On jest naszym niebem.
Aby je rozpoznać, chrześcijanin winien przyjąć postawę dziecka. Tak naucza Jezus: „zaprawdę powiadam wam, kto nie przyjmie Królestwa Bożego jak dziecko, ten z całą pewnością nie wejdzie do niego” (Mk 10,15). Co oznacza: przyjąć Królestwo Boże jak dziecko? Czy chodzi tu o czystość dziecięcej postawy, o szczerość i prostolinijność, o otwartość i ufność? Zapewne też. Ale wydaje się, że na pierwszym miejscu chodzi o relację. Dziecko jest w relacji do swoich rodziców. Uczeń Jezusa winien kształtować w sobie taką relację w stosunku do Boga. Powinien w swym sercu stale wołać do Boga słowami: abba! Tato! Stać się zatem dzieckiem, to znaczy mieć świadomość, że Bóg jest moim Ojcem, a Jego dom jest moim domem.
W teologii Markowej Jezus nie tylko objawia aktualność, ale też zapowiada przyszłość Królestwa Bożego (zob. 4,11). Pełnia bowiem Królestwa ujawni się dopiero w przyszłości. Jednak aby mieć w nim swój udział kiedyś, trzeba już teraz żyć jego wartościami, a mówiąc dokładniej: już teraz trzeba żyć w łączności z Jezusem, który przecież jest auto-basileia, czyli samym Królestwem.
Tyle na ten temat w Ewangelii Markowej. Spójrzmy jeszcze na inne aspekty nauczania autora. Wiele wyjaśniają nam zazwyczaj tytuły lub prologi do poszczególnych ksiąg biblijnych. Także św. Marek już na wstępie swego dzieła wskazuje na jego cel teologiczny: jest to
Dobra Nowina o Jezusie, Mesjaszu i Synu Bożym
Warto dla porównania spojrzeć na nagłówek Ewangelii wg św. Mateusza, który brzmi: „Księga genealogii Jezusa Mesjasza, syna Dawida, syna Abrahama” (1,1). Mateusz zwraca uwagę na silne zakorzenienie Jezusa w Narodzie Wybranym i nic w tym dziwnego, pisze przecież do chrześcijan wywodzących z judaizmu. Pragnie zatem umocnić ich wiarę, że to właśnie na osobie Jezusa wypełniają się oczekiwania Izraela, wyrażone w mesjańskich obietnicach Starego Testamentu.
Natomiast nadrzędnym celem Ewangelii Marka jest nie tylko przedstawienie Jezusa jako męża opatrznościowego, anēr theios, o czym pisaliśmy wcześniej, ale także jako wysłannika Jedynego Boga i Jego Syna. Marek pragnie nas doprowadzić do wiary w Jezusa jako Boga i Człowieka. W zakończeniu Ewangelii nawiązuje do tej myśli i ją raz jeszcze przypomina, gdy setnik, poganin, będąc świadkiem śmierci Jezusa na krzyżu, wyznaje z wiarą: „prawdziwie ten człowiek był Synem Boga!” (15,39). Tę wypowiedź można określić jako teologiczne zwieńczenie i zamknięcie Ewangelii. Z biblijnego punktu widzenia jest to tzw. inkluzja (łc. inclusio), czyli zdanie, które powtarza się na początku i na końcu danego tekstu wyznaczając jego logiczne granice i przekazując zasadniczą myśl, w tym przypadku: że Jezus jest prawdziwie Synem Boga.
Temu celowi służy też ukazanie konkretnej, sprawdzalnej co do czasu i miejsca, historii Jezusa. Teologia Markowa ma bardzo silne podłoże historyczne, na którym jest zbudowana. To nie jest „bujanie w obłokach”. Jego ujęcie można nazwać historyczno-teologicznym. Marek przedstawia zarówno „drogę” Jezusa, jak i Jego „godność”. Droga wiedzie poprzez chrzest w Jordanie i przepowiadanie Dobrej Nowiny w Galilei aż po odrzucenie, mękę i śmierć w Judei. Wraz ze zmartwychwstaniem rozpoczyna się droga Jego uczniów budujących wspólnotę wiary, czyli Kościół. Natomiast godność Jezusa jest zawarta w Jego mesjańskim posłannictwie. Jest to jednak — ku zaskoczeniu uczniów — godność ukryta, owiana tajemnicą. Przez teologów zostało to określone jako
„sekret mesjański”
(takiej nazwy użył po raz pierwszy W. Wrede w 1901 roku). Odkrywamy go przede wszystkim w Ewangelii wg św. Marka, gdyż pozostali Ewangeliści nie poświęcili tej sprawie zbyt wiele uwagi. Na czym polega ów „sekret mesjański”? Okazuje się, że Jezus nie chce, aby Go nazywano Mesjaszem i Synem Boga. Słyszymy ten zakaz zarówno w odniesieniu do Jego uczniów (8,29n; 9,9), jak i wobec duchów nieczystych, które doskonale wiedziały, kim jest (1,25.34; 3,11n). Dlaczego Jezus przyjmuje taką postawę? Po pierwsze, Żydzi tamtej epoki mieli wypaczone pojęcie mesjasza. Wbrew temu, co o nim podają teksty Starego Testamentu, zapowiadając jego niezawinione, ekspiacyjne w swoich charakterze cierpienie i śmierć (np. cztery pieśni o Słudze Jahwe w Księdze Izajasza), współcześni Jezusowi Izraelici stworzyli sobie własną wizję mesjasza. Miał to być przywódca polityczny i społeczny, który przyniesie Narodowi Wybranemu wyzwolenie od okupacji rzymskiej i będzie całkowicie wolny od jakiegokolwiek cierpienia. Inaczej mówiąc, ukuto zasadę: mesjasz nie może cierpieć; jeżeli cierpi, to nie jest mesjaszem.
W takim kontekście mówienie o Jezusie jako Mesjaszu sugerowałoby Jego czysto polityczną i militarną misję na rzecz wyzwolenia Izraela, a tego Jezus nie chciał, bo to nie zgadzało się z Jego prawdziwym posłannictwem, zapisanym w księgach świętych. Jezus natomiast pragnie, aby ludzie sami z siebie wyciągali wnioski, kim On jest, przypatrując się Jego czynom i wsłuchując się w Jego słowa. Oczekuje zatem od ludzi zaangażowania się celem poprawnego rozpoznania Jego Osoby i misji, oczekuje współpracy. Stąd płynie ów Markowy „sekret mesjański” dotyczący, jak widać, nie tylko Jego godności jako Mesjasza, ale też więcej: jako Syna Bożego.
Ta ostatnia godność jest ukazana głównie w trzech wydarzeniach z życia Jezusa: w Jego chrzcie nad Jordanem, podczas przemienienia na górze oraz w trakcie męczeńskiej śmierci. W czasie chrztu głos z niebios stwierdza wyraźnie: „Ty jesteś moim Synem, tym umiłowanym. W Tobie znalazłem upodobanie” (1,11). W trakcie przemienienia odzywa się z kolei głos z obłoku: „to jest mój Syn, ten umiłowany. Jego słuchajcie!” (9,7). I wreszcie podczas śmierci na krzyżu wspomniany wcześniej setnik, Rzymianin, wypowiada kluczowe słowa: ‚prawdziwie ten człowiek był Synem Boga” (15,39). W ten to sposób sekret mesjański jest stopniowo ujawniany przez jedyną Osobę do tego uprawomocnioną, przez Boga Ojca, co znajduje też swoją odpowiedź w ustach człowieka, który uwierzył, choć nie był Żydem.
Kończąc te rozważania na temat niektórych teologicznych aspektów Ewangelii Markowej trzeba jeszcze krótko wspomnieć
o tzw. symbolice Galilei
Występuje ona przede wszystkim u Marka. Galilea pojawia się na początku Ewangelii jako miejsce przepowiadania Dobrej Nowiny przez Jezusa. Jest także miejscem Jego spotkania ze swoimi uczniami po zmartwychwstaniu (16,7). Staje się zatem symboliczną ojczyzną Ewangelii. Jest tam, gdzie nauczał historyczny Jezus i gdzie nauczają Jego uczniowie: w każdym czasie i miejscu: „idźcie na cały świat i ogłoście Ewangelię całemu stworzeniu. [...] Oni zaś wyszli i przepowiadali wszędzie” (Mk 16,15.20).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz