odpowiedź starotestamentowa
Na to dręczące człowieka pytanie Stary Testament odpowiadał niemal jednogłośnym i szokującym: "nie!": nie ma żadnego dalszego świadomego istnienia po zejściu z tego świata. Losem człowieka staje się - jak to Żydzi określali - szeol, czyli takie miejsce pod ziemią, gdzie trafiają wszyscy bez wyjątku, zarówno dobrzy, jak i źli, i gdzie nie ma ani nagrody, ani kary, ani najmniejszej nawet świadomości własnego tam przebywania. Po prostu - mówiąc trochę brutalnie - takie wielkie pośmiertne wysypisko. Niektórzy twierdzili, że nawet Bóg Jahwe tam nie zagląda, ale trzeba przyznać, że późniejsze teksty biblijne jasno stawiają sprawę: Bóg jest wszędzie, przenika nawet głębokości szeolu. Tylko że człowiek zmarły o tym nie wie.
Jak więc przedstawiała się sprawa nagrody i kary za dobre lub złe życie? Wierzono, że Bóg odpłaca człowiekowi za jego czyny tu i teraz, w doczesności. Życie nie zawsze potwierdzało ten prosty schemat nauczania pobożnościowego, dlatego też pojawiły się pewne księgi mądrościowe, które można nazwać "literaturą kryzysu" (jak Księga Hioba oraz Księga Koheleta), które podały w wątpliwość te uświęcone tradycją przekonania ludzkie, pokazując, że często cierpi człowiek niewinny, a złoczyńca unika kary, a tak w ogóle, to życie ludzkie przemija i nie ma w nim - jak się wydaje - trwałych wartości. A zatem - przytaczając słowa Koheleta - "najgorszą marnością jest to, że wszystko jest marnością" (1,2).
Człowieka wierzącego może dziwić takie podejście do życia i śmierci (tzn.: "istnieje tylko doczesność"), jakie spotykamy w księgach Starego Testamentu do III w. p.n.e., tym bardziej, że np. w tradycji religijnej Egiptu już w III tysiącleciu p.n.e. istniało przekonanie o sądzie po śmierci, o ważeniu ludzkich dobrych i złych czynów w obecności bogini Maat, córki boga Re, odpowiedzialnej za ład i porządek w świecie, oraz o przejściu do królestwa Ozyrysa celem wiecznego życia pełnego szczęśliwości. Trzeba jednak przyznać, że ostatnie dwa wieki przed nadejściem Mesjasza pojawia się i w tekstach Izraela jasna refleksja na temat dalszego życia po śmierci. W Księdze Daniela, powstałej w okresie wojen machabejskich (II w. p.n.e.), autor podaje, że każdy, kto jest zapisany w księdze życia u Boga, dostąpi zbawienia, i że "wszyscy" (takie jest znaczenie hebrajskiego terminu: "wielu"), którzy posnęli w prochu ziemi, zbudzą się ponownie. Z tym, że jedni - do życia wiecznego, a drudzy - ku hańbie, ku wiecznej odrazie (zob. Dn 12,1-3). Mamy tu zatem pierwsze wyraźne ślady przekonania o prostej zasadzie retrybucji (= za dobro - nagroda, za zło - kara), która się wypełni po śmierci człowieka.
Jeszcze wyraźniejsze i piękniejsze świadectwo przekonania o istnieniu "życia po życiu" daje najmłodsza księga Starego Testamentu, powstała prawdopodobnie 50 lat przed przyjściem Jezusa, zwana Księgą Mądrości. Czytamy w niej, że dusze ludzi sprawiedliwych są w ręku Boga i dlatego nie dosięgnie ich żadna męka. Co prawda, oczom głupich (czyli bezbożnych) zdało się, że pomarli, ich zejście poczytano za nieszczęście i ostateczne unicestwienie, ale w rzeczy samej to oni trwają w pokoju. I choć po ludzku doznali w życiu cierpienia i kaźni, to jednak ich nadzieja na dalsze życie z Bogiem jest pełna oczekiwania nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu (tak autor nazywa ich życie na ziemi), dostąpią wielkich dóbr, Bóg bowiem ich doświadczył niczym złoto oczyszczane i wypalane w tyglu, i znalazł godnymi siebie, tzn. że odtąd będą mogli przebywać z Nim w Jego wieczności. Jakże zatem odmienne, dojrzalsze i pełne radosnej nadziei, jest to spojrzenie od tego, co dotychczas prezentowała myśl biblijna autorów Starego Testamentu. Tę myśl rozwija teraz dalej literatura Nowego Testamentu.
odpowiedź nowotestamentowa
Czytamy w niej na przykład, że - jak mówi Jezus - w domu Jego Ojca jest mieszkań wiele, a On odchodzi teraz, aby swoim uczniom, obecnym i przyszłym, przygotować tam miejsce. A potem wróci i zabierze ich do siebie, aby i oni byli tam, gdzie On przebywa. Dodaje też, iż jest jedyną pewną drogą prowadzącą do Ojca i dlatego też każdy, kto chce żyć życiem wiecznym z Bogiem, winien zgłosić się do Niego (zob. J 14,1-6).
Natomiast św. Paweł, pisząc do trudnej wspólnoty w Koryncie, zapewnia ją, że Ten, który wskrzesił Jezusa, wraz z Nim przywróci do życia także i ich. Dlatego nie należy poddawać się zwątpieniu, bo choć człowiek niszczeje i starzeje się w swojej cielesności, to jednak - jeśli jest w łączności z Jezusem - odnawia się z dnia na dzień duchowo. Ponadto "niewielkie utrapienia" czasu obecnego (tak Paweł określa wszelkie cierpienia, jakich człowiek może doświadczyć na ziemi), gotują bezmiar chwały przyszłego wieku, czyli w niebie. To bowiem, co widzialne, przemija, trwa jedynie to, co niewidzialne, i dlatego my wpatrujemy się z nadzieją w "niewidzialne", wierząc głęboko, iż jeśli nawet rozpadnie się "przybytek naszego doczesnego zamieszkania", czyli nasze ciało, to będziemy mieli mieszkanie od Boga - dom "nie ręką ludzką uczyniony", a zatem kruchy i przemijający, lecz wiecznie trwały w niebie (zob. 2Kor 4,14-5,1). Z kolei w jednym z ostatnich swoich listów tłumaczy Rzymianom, że chrzest dla wierzącego jest niczym zanurzenie się w śmierć - na wzór Chrystusa, a wszystko po to, by umrzeć "staremu człowiekowi", czyli żyjącemu w nałogach i grzechach, i powrócić do życia z Chrystusem - i tu, w doczesności, i potem - w wieczności. Chrystus bowiem powstawszy z martwych, "już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy". Jeżeli zatem i my umieramy z Chrystusem - duchowo czy fizycznie - "wierzymy, że z Nim razem żyć będziemy" (zob. Rz 6,3-9). A w swoim pierwszym liście do gminy w Koryncie Paweł wylicza odważnie nawet kolejność ostatecznego zmartwychwstania: najpierw Chrystus jako pierwszy spośród tych, co pomarli, a potem ci, co do Niego należą, w czasie Jego drugiego przyjścia. Jako ostatni wróg zostanie pokonana śmierć, a wówczas wszystko, co istnieje, zostanie definitywnie poddane Bogu Ojcu, aby był On "wszystkim we wszystkich" (zob. 1Kor 15,20-28).
Piękną i autorytatywną odpowiedź w kwestii istnienia życia po śmierci dał Jezus niewierzącym w to saduceuszom, kiedy powiedział, że Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych, wszyscy bowiem dla Niego żyją. Człowiek jednakże winien się starać o to, by być uznanym za godnego zmartwychwstania i życia wiecznego z Bogiem. I dodał, że ci "godni", czyli wierni Bogu już teraz w doczesności, w niebie będą równi aniołom i będą uznani za synów Najwyższego (zob. Łk 20,34-38).
sens modlitwy za zmarłych
Dlatego też Kościół jako wspólnota wierząca w zmartwychwstanie i życie wieczne z Bogiem, modli się nieustannie, a szczególnie w tych dniach, za swoich "wiernych zmarłych", tzn. za tych, którzy odeszli z tego świata w łączności z Chrystusem. Prosi o umocnienie nadziei na wspólne zmartwychwstanie, na przyjęcie ich do chwały Bożego Królestwa - Królestwa światłości, radości i pokoju; o obmycie ich z grzechów we Krwi Chrystusa składanej na ołtarzu w Ofierze eucharystycznej; o pełne oczyszczenie oraz przebaczenie ich win; o udział w zwycięstwie Chrystusa nad śmiercią, by mogli oglądać Boga, swojego Stwórcę i Odkupiciela; o błogosławione owoce ofiarowanej za nich Eucharystii, by wyzwoleni z więzów śmierci, mieli udział w życiu wiecznym, czy wreszcie, aby doznali dzięki ofierze mszy świętej Bożego miłosierdzia i tak, jak zostali obdarzeni kiedyś łaską chrztu świętego, tak teraz mogli się cieszyć pełnią wiecznej radości.
Kończąc te rozważania na temat "życia po śmierci" trzeba nam jeszcze odpowiedzieć na pytanie, jaki jest sens modlitwy Kościoła za wiernych zmarłych? Ponieważ, jeśli odeszli z tego świata nie dokonawszy pełnego zadośćuczynienia za popełnione tu grzechy, to - chociaż byli pojednani z ludźmi i Bogiem - potrzebują jeszcze "czasu" oczyszczenia, niczym wypalenia się jak złoto w tyglu, zanim osiągnie swą najwyższą próbę, czyli taką doskonałość materiału. Ten stan nazywamy w związku z tym czyśćcem. Jest to stan duchowego cierpienia celem pełnego oczyszczenia się. My, żyjący na ziemi, możemy im - poprzez nasze modlitwy zanoszone do Boga - niejako "skrócić" ten czas cierpienia, gdyż oni sami sobie pomóc w tym nie mogą. Potrzebują naszej pomocy i dlatego właśnie modlimy się za nich wszystkich bez wyjątku (chyba że są już kanonizowani czy beatyfikowani, czyli są w niebie, a wtedy naszej modlitwy rzeczywiście nie potrzebują; wprost przeciwnie, to oni wstawiają się u Boga za nami wszystkimi). Najskuteczniejszą zaś modlitwą za wiernych zmarłych jest Eucharystia, bo w niej sam Chrystus wstawia się za nimi u swojego Ojca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz