wtorek, 3 grudnia 2013

Ewangelia wg św. Mateusza (III)

Po omówieniu datacji, autorstwa oraz adresatów Ewangelii wg św. Mateusza pozostało nam jeszcze spojrzeć na jej tematykę teologiczną, czyli na to, co jest zasadniczym przekazem i sensem napisania każdego tekstu biblijnego, a przede wszystkim tak specyficznego gatunku literackiego, jakim są ewangelie.
Teologia
Teologię Ewangelii Mateuszowej można ująć w dwa obszerne tematy: chrystologię, czyli nauczanie o Jezusie jako Mesjaszu i Zbawicielu, oraz eklezjologię, czyli naukę o Kościele jako wspólnocie wiary założonej przez Jezusa. Gdybyśmy chcieli ocenić, który z tych dwu tematów miał w oczach Ewangelisty istotniejsze znaczenie, to niewątpliwie — choć może z lekkim zdziwieniem czytelników — musielibyśmy się skłonić ku eklezjologii. Od niej zatem zacznijmy.

  1. Eklezjologia
Naczelną ideą Ewangelii św. Mateusza jest idea Kościoła jako wspólnoty wiary, a następnie — jako Królestwa niebieskiego. Widzimy to już w samej strukturze tekstu, podporządkowanej symbolice „siódemki”, czyli pełni, zamkniętej i doskonałej całości. Układ treści jest bowiem następujący: Ewangelia Dzieciństwa — Pięć Mów — Opis Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa. Centralną częścią tego układu są mowy Jezusa, a ich zasadniczą tematyką jest właśnie Kościół i Królestwo niebieskie, przedstawione w szeregu „odsłon”. Najpierw Kazanie na Górze (5 — 7), które jest swoistą konstytucją wspólnoty wiary; potem Mowa Misyjna (10) zawierająca kodeks postępowania misjonarzy kościelnych; następnie Mowa w Przypowieściach (13) traktująca o duchowym wymiarze Kościoła i Królestwa; później Mowa Eklezjologiczna (18) poruszająca kwestie wewnętrznej dyscypliny Kościoła; i wreszcie Mowa Eschatologiczna (24 — 25) mówiąca o „eschatonie”, czyli o kresie rzeczywistości doczesnej i konieczności czuwania i wytrwania do końca w wierności Jezusowi.
Patrząc z innej nieco perspektywy można powiedzieć, że Ewangelista rozwija tematykę eklezjologiczną w trzech kolejnych etapach określonych hasłami: Izrael, Kościół, Królestwo niebieskie. Zaczyna od Izraela historycznego, wskazując, iż — potraktowany całościowo — nie spełnił on swej dziejowej misji ewangelizatora pogan, odchodząc od wierności Bogu. Przypieczętowaniem tego anty-wyboru ze strony Izraela były słowa ludu wypowiedziane przy skazaniu Jezusa: „krew Jego na nas i na dzieci nasze!” (27,25), czyli inaczej mówiąc: „my bierzemy odpowiedzialność za śmierć Jezusa, niech Piłat tym się nie przejmuje”. Wbrew pozorom, te słowa przekleństwa mogą być jednak odczytane w Ewangelii jako zasadnicza i codzienna modlitwa całego Kościoła (!), bo tylko krew Jezusa przelana na krzyżu jest w stanie uwolnić każdego człowieka od grzechu i śmierci, i przynieść mu prawdziwe błogosławieństwo.
Ci spośród Narodu Wybranego, którzy uznali w Jezusie Mesjasza i dostrzegli w Nim wypełnienie się starotestamentowych obietnic, utworzyli „nowy”, duchowy Izrael, nazwany przez Jezusa „Kościołem”, po grecku: ekklēsia, od czasownika ek-kaleō, „wywołuję”, czyli ci, którzy zostali przez Niego „wywołani” ze świata i teraz należą wyłącznie do Niego („mój Kościół”, 16,18). Ta nowa wspólnota nie jest zerwaniem z dotychczasową tradycją Starego Testamentu, lecz duchową kontynuacją wiernej Bogu „świętej Reszty” Izraela, jak ją nazywali prorocy. Jest nawet czymś więcej: to właśnie w niej wypełnia się misja Narodu Wybranego, by zbawienie, czyli ratunek od grzechów i pojednanie z Bogiem, głosić także poganom.
Na czele Kościoła Jezus stawia Szymona, jednego spośród Dwunastu, zmieniając mu imię na „Skała”, po aramejsku Kēfas, a po grecku petros, czyli Piotr (16,18; zob. J 1,42). On staje się teraz duchowym fundamentem wspólnoty, o której Jezus powiada, że „bramy piekielne jej nie przemogą”, czyli że osobowe zło, szatan, nigdy nie zniszczy tej szczególnej własności Jezusa. Jest to pośrednio wspaniała obietnica dla wszystkich, którzy we wspólnocie Kościoła trwają, żywiąc się Bożymi sakramentami, a zwłaszcza Sakramentem Pokuty i Eucharystii.
Okazuje się, że Szymon-Piotr zostaje z woli Jezusa nie tylko fundamentem Kościoła, ale też otrzymuje obietnicę kluczy do Królestwa niebieskiego (16,18n). Tym samym staje się zwornikiem dwu wspólnot: tej doczesnej, widzialnej, i tej w pełni duchowej, niewidzialnej. Obie już teraz przenikają się wzajemnie, ale się nie utożsamiają. Kościół jest zapowiedzią, przygotowaniem do stanu Królestwa niebieskiego. Można go nazwać Królestwem Syna Człowieczego, które trwa na ziemi jako faza pośrednia od Jego zmartwychwstania aż po paruzję, czyli powtórne Jego przyjście. Natomiast Królestwo niebieskie jest Królestwem Ojca, fazą definitywną Kościoła i jego ostatecznym wypełnieniem. Chrześcijanie już teraz są „synami Królestwa” (13,38), już teraz, na ziemi, „wchodzą” w ten wymiar nieba, jeśli wiernie zachowują nauczanie Jezusa.
  1. Chrystologia
Drugim istotnym tematem Mateuszowym jest chrystologia. Ewangelista spogląda na Jezusa przede wszystkim jako na nauczyciela, rabbiego, i tym głównie różni się od Marka, który przedstawia Go jako cudotwórcę. Takie spojrzenie — jak o tym wcześniej wspominaliśmy — wynika z odmiennego kręgu odbiorców obu Ewangelii. Mateusz zatem określa Jezusa jako Nauczyciela i Pana, a nadto jako Syna Bożego, Syna Człowieczego, Syna Dawida i wreszcie jako Mojżesza.
Jako Syn Boga jest On tym jedynym, umiłowanym (3,17; 17,5), jest Synem par excellence, tylko On zna Ojca w pełni (11,27) i w pełni jest świadom swego boskiego pochodzenia. Podobną treść zawiera tytuł „Pan” — greckie kyrios, którym to tytułem żydowscy tłumacze Biblii hebrajskiej na język grecki (tzw. Septuaginta) konsekwentnie oddawali imię Boże „Jahwe”.
Określenie „Syn Człowieczy”, a poprawniej: Człowiek, nawiązuje do wizji Daniela z księgi pod tym samym imieniem, która opisuje, jak to na obłokach pojawia się postać przypominająca postać ludzką — „jakby syn człowieczy, jakby człowiek” (7,14) — której Bóg powierza całą władzę nad światem. Jest to zatem termin wybitnie mesjański i taką właśnie misję Jezus sobie przypisuje. Nadto termin „człowiek” wskazuje na utożsamienie się Jezusa z każdym z nas, z każdym cierpiącym i słabym, z każdym źle rozumianym lub nieakceptowanym społecznie (zob. 11,19).
Z kolei tytuł „Syn Dawida” jest bardzo bliski każdemu Izraelicie oczekującemu wypełnienia się tzw. proroctwa Natana z 2Sm 7. Zapowiada ono nadejście władcy z rodu Dawida, który zaprowadzi „prawo i sprawiedliwość” na ziemi, czyli dokona sprawiedliwych i miłosiernych rozstrzygnięć sądowych w sprawach spornych między ludźmi.
Do tego wątku nawiązuje też zamieszczona na samym początku Ewangelii genealogia, która — z punktu widzenia Semity — jest swoistym dowodem tożsamości danej osoby, takim współczesnym ID card, wskazującym na jej zakorzenienie w narodzie czy społeczeństwie. Rodowód Jezusa — a o nim jest mowa — sięga nie tylko do Dawida, ale nawet do samego Abrahama, a zatem jest najdłuższym i najlepszym w Izraelu, ponad który nie może już być nic pełniejszego. Nadto układ typu: trzy zestawy po czternaście imion kolejnych przodków Jezusa, jest wyraźnym nawiązaniem do arytmetycznego zapisu imienia „Dawid”, którego spółgłoski: dwd dają łącznie numeryczną wartość „14”. A potrojenie oznacza doprowadzenie do pełni, do doskonałości. Innymi słowy, Jezus jest nie tylko „synem Dawida”, jest wręcz idealnym Dawidem.
Warto tu jednak nadmienić, iż wspomniana genealogia Jezusa zaspokaja wyłącznie ludzkie i narodowe potrzeby Izraelitów. Natomiast sam Jezus jasno mówi o sobie, iż nie jest synem Dawida, lecz Panem Dawida (22,45). Tym samym „umyka” On owym czysto ludzkim dociekaniom i spekulacjom, podobnie zresztą jak jest i w genealogii: narodził się przecież z Maryi Dziewicy, która nie była z rodu Dawida, lecz Lewiego.

Ostatni z wymienionym tytułów przypisywanych Jezusowi — „Mojżesz” — wskazuje na Niego jako na nowego Prawodawcę, który jednakże nie tyle przynosi „nowe” Prawo, co raczej istniejące doprowadza do doskonałości „Bożego” Prawa. To na Jezusa w scenie przemienienia na górze Tabor (17,1-8) wskazują Mojżesz i Eliasz, czyli „Prawo i Prorocy”, jako na swoje Centrum i ostateczny Cel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz