wtorek, 3 grudnia 2013

Ewangelia wg św. Mateusza (II)

Datacja Ewangelii
Przedmiotem naszego dalszego zainteresowania jest zatem grecka wersja Ewangelii Mateuszowej, powstała w Antiochii Syryjskiej. Warto postawić pytanie, kiedy ją zredagowano? Na podstawie dość surowych wypowiedzi Jezusa przeciwko faryzeuszom, zawartych w Ewangelii, przypuszcza się, że czas jej ostatecznej redakcji przypada na drugą połowę lat osiemdziesiątych. Skąd taki wniosek? Ponieważ wzajemne animozje pomiędzy Synagogą a Kościołem doprowadziły ostatecznie na początku lat osiemdziesiątych do rozdziału między tymi wspólnotami. Odtąd już chrześcijanie pochodzenia żydowskiego nie mieli prawa modlić się wspólnie z wyznawcami judaizmu, gdyż zostali oficjalnie wyrzuceni z Synagogi decyzją Gamaliela II, a było to w roku 85. Ewangelia grecka Mateusza odzwierciedla te napięcia, uważa się więc, że czas jej ostatecznej redakcji przypada na lata 85-90.

Autorstwo

Autorem, a ściśle — redaktorem tej nowej Ewangelii, z pewnością nie był już celnik Mateusz, jak o tym zresztą wyraźnie zaświadcza św. Hieronim, tłumacz Pisma świętego na język łaciński, czyli twórca Wulgaty. W swoim dziele De viris inlustribus podaje, iż „nie jest wystarczająco pewne, kto ją potem na grekę przetłumaczył” (III). Prawdopodobnie był to zhellenizowany judeochrześcijanin, mieszkaniec Antiochii, znający doskonale grekę i zarazem język ojców, czyli aramejski.
Skoro nie wiemy niemal nic o redaktorze greckiej wersji Ewangelii, to możemy jednak więcej powiedzieć o jej autorze aramejskim. Ewangeliści określają go zgodnie celnikiem, ale nadają mu odmienne imiona: dla Marka i Łukasza jest on Lewim, natomiast w samej Ewangelii Mateuszowej jest nazywany Mateuszem. Czyżby chodziło o dwie różne osoby?! Raczej nie. Ciekawą wskazówką dla rozwiązania problemu jest sposób, w jaki Ewangeliści o nim mówią. U Łukasza czytamy, że „miał na imię Lewi” (5,27), to samo sugeruje Marek (2,14), natomiast w Ewangelii Mateusza powiedziano: „nazywano go Mateuszem” (9,9). Taki zwrot może wskazywać na przyjęty we wspólnocie uczniów Jezusa sposób dodatkowego dookreślanie osoby jakimś przydomkiem. Na przykład, Jezus nazwał Jana i Jakuba, synów Zebedeusza, „synami gromu” ze względu na ich gwałtowne usposobienie (Mk 3,17). Z kolei Szymon, ale nie Piotr, miał przydomek Zelota, co wskazywało nie tyle na jego gorliwość, co raczej na uprzednią przynależność do radykalnej nacjonalistycznej partii zelotów.
Jak to się jednak ma do Mateusza? Otóż jego imię w języku hebrajskim brzmi matijjah i może oznaczać „dar Jahwe”. Może więc „podwójne” imię Ewangelisty należy tłumaczyć następująco: naprawdę nazywał się Lewi i pochodził z pokolenia Lewiego, został poborcą podatkowym na usługach Imperium Rzymskiego, ale potem, po swoim powołaniu i nawróceniu, uczniowie przezwali go Mateuszem, bo rzeczywiście stał się prawdziwym „darem Bożym” dla wspólnoty pierwotnego Kościoła?
O dalszych losach Lewiego-Mateusza nie ma dokładnych wieści. Jedynie drugi po św. Łukaszu historyk Kościoła pierwotnego, św. Euzebiusz z Cezarei, podaje w swoim dziele Historia ecclesiastica, że Mateusz „najpierw przepowiadał Hebrajczykom, kiedy zaś powziął zamiar udać się i do innych [narodów], w języku ojczystym na piśmie przekazał swą Ewangelię, aby brak swojej obecności tym, których opuszczał, wypełnić poprzez to pismo” (III, 24,6).

Adresaci

Należałoby jeszcze odpowiedzieć na pytanie, do kogo ta Ewangelia była skierowana? Uważna jej lektura wskazuje przede wszystkim na odbiorców pochodzenia żydowskiego. To do nich, czyli — jak mówimy — judeochrześcijan, kieruje swoje słowo najpierw Lewi — na terenie Jerozolimy i Judei, a potem nieznany nam redaktor — w Antiochii i Syrii. Świadczą o tym chociażby słowa aramejskie zachowane w tekście (np. raka, geenna), których autor w ogóle nie tłumaczy, najwidoczniej z tej racji, iż odbiorcy znali dobrze ich znaczenie. Z drugiej jednak strony trzeba przyznać, że szereg razy albo pomija, albo zastępuje słowa aramejskie, zachowane w Ewangelii św. Marka, słowami greckimi (np. abba, talitha kūm, korban). Najwyraźniej wskazuje to na pracę redaktora wersji greckiej, który pragnął by była ona bardziej zrozumiała także dla etnochrześcijan z Antiochii, czyli tych wywodzących się z pogaństwa.
W Ewangelii znajdujemy także sporo semickich z ducha sformułowań (np. ciało i krew, związywać i rozwiązywać, Prawo i Prorocy, płacz i zgrzytanie zębów, zasiadać do stołu z Abrahamem), które także nie zawierają nawet słowa komentarza objaśniającego ich sens. Ewangelista nie wyjaśnia również przytaczanych przez siebie zwyczajów żydowskich typu: poszerzanie filakterii, wydłużanie frędzli u płaszczy, obmycia rytualne rąk i naczyń, itp.
Bardzo często — zwłaszcza w pierwszych rozdziałach — nawiązuje do Starego Testamentu, czyli właśnie do „Prawa i Proroków”, pragnąc ukazać swoim odbiorcom, że na osobie Jezusa te teksty starotestamentowe znajdują swoje pełne i ostateczne wypełnienie. Szereg zatem razy komentując pewne wydarzenia z życia Jezusa, kończy tymi lub podobnymi słowami: „a stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie zapowiedzianie przez proroka...” (np. 1,22; 2, 5.15.17). Nic dziwnego, że Ewangelię Mateusza określa się też „Ewangelią wypełnienia”. Jeśli więc Ewangelista motywuje mesjańskość Jezusa tekstami ze Starego Testamentu, to znaczy, że pisze do osób, które bardzo dobrze go znały i jest on dla nich poważnym argumentem. A tego nie można by było powiedzieć o poganach.
Innym argumentem za judeochrześcijańskimi odbiorcami tej Ewangelii są też niektóre, zachowane w niej, dosyć ostre wypowiedzi Jezusa: „kiedy się modlicie, nie paplajcie jak poganie, sądzą bowiem, że przez swoje wielomówstwo zostaną wysłuchani. Nie upodabniajcie się do nich!” (6,7n); „nie schodźcie na drogę prowadzącą do pogan i do miasta Samarytan nie wchodźcie!” (10,5); „zostałem posłany wyłącznie do zagubionych owiec z Domu Izraela” (15,24). Te słowa Jezusa znajdziemy wyłącznie w Ewangelii Mateuszowej.
Nadto Jezus „Mateuszowy” nigdy nie krytykuje Prawa Mojżeszowego — wprost przeciwnie, wyraźnie, „uspokajająco” dla przedstawicieli tradycji żydowskiej, stwierdza: „nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, lecz wypełnić” (5,17). Co więcej, Ewangelista pragnie pokazać swoim odbiorcom, że Jezus jest niczym drugi Mojżesz, a nawet jest kimś więcej niż Mojżesz. W tzw. Kazaniu na Górze odnosi się On do poszczególnych przykazań Dekalogu: „słyszeliście, że powiedziano”. Jest to wyraźne dla jego czytelników nawiązanie do postaci Mojżesza, który też na górze przebywając (a była to góra Synaj) otrzymał od Boga Jahwe Dziesięć Przykazań. Ale różnica między Mojżeszem a Jezusem polega na tym, że Mojżesz był wyłącznie biernym pośrednikiem między Bogiem a ludem, on nie ośmielił się komentować Bożego Dekalogu. A Jezus to czyni: „słyszeliście, że powiedziano przodkom: ‚nie zabijaj’... A ja wam powiadam: ‚każdy, kto się gniewa’...” (zob. 5,21n). Tym samym Ewangelista pragnie wskazać na Jezusa nie tylko jako na nowego Mojżesza, ale jako na kogoś więcej niż Mojżesz. Takie motywowanie było zrozumiałe tylko i wyłącznie dla chrześcijan obeznanych bardzo dobrze z tradycją żydowską.
Do Pięcioksięgu Mojżeszowego niewątpliwie nawiązuje redakcyjne zebranie wszystkich wypowiedzi Jezusa w pięć wielkich mów. Jest sprawą oczywistą, że Jezus tak nie przemawiał, ale celem Ewangelisty było przecież wskazanie na Jezusa jako nowego Mojżesza i zakorzenienie Go w tradycji zrozumiałej dla Narodu Wybranego. Dlatego też w Ewangelii Mateuszowej mamy pięć następujących mów Jezusa: Kazanie na Górze (rozdziały 5 — 7), Mowa Misyjna (10), Mowa w przypowieściach (13), Mowa o Kościele (18) i Mowa Eschatologiczna (24 — 25).

Wymienione powyżej przykłady wskazują, iż grecka wersja Ewangelii wg św. Mateusza była skierowana przede wszystkim do chrześcijan wywodzący się z judaizmu, jakkolwiek jej ostateczny redaktor starał się też uczynić ją zrozumiałą i dla chrześcijan wywodzących się z pogaństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz