wtorek, 19 marca 2024

 Zmartwychwstanie ciała i życie wieczne człowieka w świetle Katechizmu kard. Ratzingera

W kontekście zmartwychwstania Jezusa i jego potrójnego zwycięstwa: nad szatanem, grzechem i śmiercią, znajduje swoje uzasadnienie i głęboką nadzieję również nasza chrześcijańska wiara „w ciała zmartwychwstanie” i „życie wieczne”. Spójrzmy na te prawdy oczyma świetnego Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego (KKKK), przygotowanego z polecenia papieża Jana Pawła II przez grono teologów pod kierunkiem kard. Józefa Ratzingera (28 czerwca 2005 roku). Jest ono – „z uwagi na swoją zwięzłość, jasność i integralność” – skierowane zarówno do całego Kościoła, jak i „adresowane także do tych, którzy żyjąc w świecie nieuporządkowanym i pod wpływem różnorodnych przekazów, pragną poznać Drogę Życia, Prawdę, powierzoną przez Boga Kościołowi przez Jego Syna”, jak czytamy w papieskim Motu proprio wydanym w celu jego zatwierdzenia i opublikowania. 

„Wierzę w ciała zmartwychwstanie” (KKKK, 202-206)

Pojęcie: „zmartwychwstanie ciała” „oznacza, że definitywnym stanem człowieka nie będzie tylko dusza duchowa oddzielona od ciała, lecz że na nowo otrzymają życie także nasze śmiertelne ciała”. Jak precyzuje św. Jan Ewangelista, „ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny – na zmartwychwstanie potępienia” (5,29). 

Co stanie się zatem z naszym ciałem i naszą duszą w chwili śmierci? „W śmierci, będącej rozdzieleniem duszy i ciała, ciało człowieka ulega zniszczeniu, podczas gdy jego dusza, która jest nieśmiertelna, idzie na spotkanie z Bogiem i trwa w oczekiwaniu na ponowne zjednoczenie ze swoim ciałem, kiedy zmartwychwstanie przemienione przy powtórnym przyjściu Pana”.

Sformułowanie: „umierać w Chrystusie” oznacza więc: „umierać w łasce Bożej, bez grzechu”.

„Wierzę w życie wieczne” (KKKK, 207-216)

 Życie wieczne człowieka „rozpoczyna się bezpośrednio po śmierci”, a nawet, można powiedzieć, od jego poczęcia. „Nigdy nie będzie miało końca. Poprzedza je ... sąd szczegółowy Chrystusa ... i usankcjonowane będzie przez Sąd Ostateczny”. 

  1. Czym jest sąd szczegółowy? „Każdy człowiek otrzymuje w swojej nieśmiertelnej duszy zaraz po śmierci, na sądzie szczegółowym, stosownie do jego wiary i jego uczynków, bezpośrednią zapłatę od Boga. Polega ona na wejściu do szczęścia nieba, bezpośrednio lub po odpowiednim oczyszczeniu, albo na bezpośrednim potępieniu na wieki”. 
    1. Niebo to „stan najwyższego i ostatecznego szczęścia. Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem i nie potrzebują późniejszego oczyszczenia, są zgromadzeni wokół Jezusa i Maryi, aniołów i świętych. Tworzą oni Kościół niebieski, gdzie oglądają Boga ‚twarzą w twarz’ (1Kor 13,12) ... i wstawiają się za nami”. 
    2. Czyściec z kolei to „stan tych, którzy umierają w przyjaźni z Bogiem”, ale „potrzebują jeszcze oczyszczenia, aby wejść do radości nieba”. Niemniej „są już pewni swego wiecznego zbawienia”.

Czyściec zatem to ból czasowej rozłąki, to palący żar pragnienia połączenia się z Bogiem. Ogniem oczyszczającym w tym przypadku jest Boża miłość. 

Wiernym zmarłym możemy niewątpliwie pomóc „ofiarując za nich modlitwy, w szczególności Ofiarę eucharystyczną, lecz także jałmużnę, odpusty i dzieła pokutne”. 

    1. A czym jest piekło? „Piekło oznacza wieczne potępienie tych, którzy umierają dobrowolnie w stanie grzechu śmiertelnego. Zasadnicza kara piekła polega na wiecznym oddzieleniu od Boga; wyłącznie w Bogu człowiek może osiągnąć życie i szczęście, dla których został stworzony i których pragnie”. Rzeczywistość potępienia Jezus wyraża słowami: „idźcie precz ode mnie przeklęci, w ogień wieczny!” (Mt 25,41). 

Jak pogodzić istnienie piekła z nieskończoną dobrocią Boga?! „Bóg, który chce ‚wszystkich doprowadzić do nawrócenia’ (2P 3,9), stworzywszy jednak człowieka jako istotę wolną i odpowiedzialną, respektuje jego wybory. Dlatego to sam człowiek, w pełnej wolności, wyłącza się dobrowolnie ze wspólnoty z Bogiem, jeśli aż do momentu własnej śmierci trwa w grzechu śmiertelnym, odrzucając miłosierną miłość Boga”. 

  1. „Sąd Ostateczny (powszechny) polega na wyroku życia błogosławionego lub wiecznego potępienia, który Jezus, powracający jako Sędzia żywych i umarłych, wyda na wszystkich ‚sprawiedliwych i niesprawiedliwych’ (Dz 24,15), zgromadzonych przed Nim. W następstwie Sądu Ostatecznego zmartwychwstałe ciało będzie uczestniczyło w zapłacie, którą dusza otrzymała w sądzie szczegółowym”. 

„Sąd Ostateczny odbędzie się przy końcu świata; jedynie Bóg zna jego dzień i godzinę.”

Co potem?

„Po sądzie powszechnym cały wszechświat ... uczestniczyć będzie w chwale Chrystusa, inaugurującego ‚nowe niebo’ i ‚nową ziemię’ (2P 3,13). W ten sposób zostanie osiągnięta pełnia Królestwa Bożego. Bóg będzie wtedy ‚wszystkim we wszystkich’ (1Kor 15,28)”. 

Myśli końcowe, czyli teologia śmierci  

Śmierć – jak mówimy – „wieczna”, to inaczej trwałe odejście od Boga, to ostateczna konsekwencja grzechu ciężkiego, czyli śmiertelnego. To „życie wieczne”, ale poza Bogiem. 

Biologiczna śmierć absolutnie nie niszczy więzi z Bogiem, ona jest tylko neutralnym przejściem, przeniknięciem przez zasłonę. Dla nas, chrześcijan, to nadzieja szczęśliwego powrotu do Domu Ojca: „życie Twoich wiernych zmienia się, ale się nie kończy. Gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie” (prefacja za zmarłych). 

sobota, 8 grudnia 2018

Nasza Ojczyzna

Jako chrześcijanie przeżywaliśmy niedawno okres liturgiczny określany jako Adwent, rozpoczynający zarazem nowy rok kościelny. Termin ten pochodzi od łacińskiego rzeczownika adventus, co oznacza „nadejście”. Chodzi tu przede wszystkim o nadejście Jezusa, aniżeli jakichś katastroficznych w swej formie wydarzeń.

poniedziałek, 20 lutego 2017

Drugi List św. Piotra

Autor
W Drugim Liście św. Piotra znajdujemy szereg informacji na jego temat. We wstępie przedstawia siebie jako "Szymon Piotr, sługa i apostoł Jezusa Chrystusa" (1,1). Kilkanaście zdań potem podkreśla swą bliską relację z Chrystusem, który wyjawił mu nawet czas jego odejścia z tego świata ("bo wiem, że bliskie jest zwinięcie mojego namiotu, jak to nawet nasz Pan, Jezus Chrystus, dał mi poznać", 1,14). Parę wersetów dalej odwołuje się do przeżyć na górze przemienienia ("taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: 'To jest mój Syn umiłowany, w którym sobie upodobałem'. I słyszeliśmy jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej", 1,17n). Pod koniec listu czyni wyraźną aluzję do wcześniejszego swego pisma ("piszę do was ten już drugi list", 3,1), którym musi być zapewne 1P. A w zakończeniu bardzo ciepło wspomina Pawła Apostoła, określając go wręcz "umiłowanym naszym bratem" (3,15).

wtorek, 14 lutego 2017

Józef, "mąż sprawiedliwy"

Postać św. Józefa pojawia się w tekstach biblijnych Nowego Testamentu wyłącznie w tzw. ewangeliach synoptycznych, i to nie we wszystkich, tylko bowiem u Mateusza i Łukasza. Możemy jeszcze bardziej zawęzić obszar naszych poszukiwań do początkowych dwu rozdziałów obu tych Ewangelii, których celem jest przedstawienie narodzin i pierwszych lat życia Jezusa. Określa się je zatem jako Ewangelie Dzieciństwa.
W Ewangelii wg św. Mateusza, której zasadniczymi odbiorcami byli tzw. judeochrześcijanie, czyli chrześcijanie wywodzący się ze środowiska żydowskiego, dochodzą do głosu silnie eksponowane tradycje i zwyczaje semickie. Chodziło przecież o jasne ukazanie, że na osobie Jezusa wypełniają się wszystkie zapowiedzi i obietnice starotestamentowe, że to właśnie On jest owym oczekiwanym przez Naród Wybrany Mesjaszem.
strażnik ogniska domowego
Nic zatem dziwnego, że w Mateuszowej Ewangelii Dzieciństwa pierwszoplanową postacią jest mężczyzna, Józef. To właśnie on jest tym, który słyszy słowa anielskiego Zwiastowania, a dzieje się to w Betlejem, a nie w Nazarecie, bo przecież Betlejem było rodową siedzibą króla Dawida – tego władcy, którego Józef jest prawowitym potomkiem.
To Józef jako mężczyzna jest wyłącznym pośrednikiem między Bogiem a swoją rodziną, ponieważ do zadań i przywilejów mężczyzny należała modlitwa, czyli rozmowa z Najwyższym. On spełniał funkcję kapłana i strażnika ogniska domowego. A jego wsłuchiwanie się w głos Boga miało znamiona autentycznie „chrześcijańskie”, bo nie tylko słuchał z uwagą, ale i starannie wypełniał: „uczynił wszystko, jak mu polecił anioł Pana”. Takie to są te biblijne standardy pobożnego mężczyzny. Ciekawe, na ile my im współcześnie odpowiadamy?
Zgodnie więc z semickim duchem Ewangelii Mateuszowej, Bóg kontaktuje się z Józefem, by przekazać mu swą wolę, a nie z Maryją, jak u Łukasza. Józef jest odbiorcą zwiastowania, a dokonuje się to we śnie, czyli według starej praktyki prorockiej. Sen był jednym ze sposobów Bożego dialogu z człowiekiem (tak jest praktykowane np. w islamie po dzień dzisiejszy). Nie jest więc prawdziwe powiedzenie: „sen – mara, Bóg – wiara”.
Mateusz opisuje zatem, jak to Bóg poprzez swego anioła przekazuje Józefowi we śnie informację, by nie lękał się wziąć Maryi za żonę, ponieważ to, co się w niej poczęło, pochodzi od Ducha Świętego. Jaki jest jednak kontekst tego Zwiastowania? Otóż Józef i Maryja byli już ze sobą od pewnego czasu zaręczeni. Tradycja i prawo zwyczajowe nakazywało, aby niewiasta pozostawała u swoich rodziców aż do momentu zaślubin. Dopiero wtedy mogła przeprowadzić się do domu swego męża. Jakkolwiek więc w sensie ścisłym nie byli jeszcze małżonkami, to jednak Maryję obowiązywała już wierność małżeńska. Wszelkie wykroczenia w tej materii ze strony kobiety były karane śmiercią (poprzez ukamienowanie na progu rodzicielskiego domu), ponieważ traktowano je jako niewierność wobec męża.
dramat męża "zdradzonego"
I tu zaczyna się dylemat Józefa: okazuje się, że jego narzeczona jest brzemienna, a więc – nie dochowała mu wierności. Chcąc być w zgodzie z Prawem, musiałby teraz donieść o tym wykroczeniu teściowi oraz radzie miejskiej stojącej na straży moralności, w konsekwencji czego Maryja zostałaby skazana na śmierć przez ukamienowanie (lub może raczej dotknęło by ją publiczne „zniesławienie”, deigma, bo chyba w czasach Jezusa nie szafowano już, na szczęście, tak okrutnych wyroków śmierci). Ponieważ jednak Józef – jak pisze ewangelista – był człowiekiem „sprawiedliwym”, dikaios, co w biblijnym rozumieniu rzeczy oznacza sprawiedliwość miłosierną (coś zupełnie odmiennego niż sprawiedliwość w ujęciu prawa rzymskiego), i nie chciał swej narzeczonej odzierać z szacunku i czci, po grecku: deigmatisai – co moglibyśmy przetłumaczyć jako: „przykładnie kogoś ukarać” – dlatego postanowił ją „potajemnie”, gr. lathra, czyli „nie podając do publicznej wiadomości” – oddalić.
"jak śmierć potężna jest miłość..."
Tym samym rezygnuje z zawarcia związku małżeńskiego, jednostronnie zrywając wcześniejszą umowę i biorąc na siebie całą odpowiedzialność za to, co się stało. Teraz to on w opinii publicznej jawi się jako rozpustny i wszeteczny młodzieniec, który omamił młodą dziewczynę obietnicą małżeństwa, doprowadził do tego, że jest w ciąży, a potem zrezygnował z małżeństwa, porzucając ją jako pannę z dzieckiem. Oczywiście, ponosił przez to pewne negatywne konsekwencje swego czynu, ale były one zasadniczo natury finansowej. Tracił też reputację i szacunek w środowisku, ściągał na siebie infamię, ale jak widać – był w stanie to wszystko położyć na szali z miłości do Maryi. Także rodzice Maryi zostaną zachowani od publicznego napiętnowania.
Gdyby zaś postąpił zgodnie z obowiązującymi normami prawnymi i zwyczajowymi, musiałby sprawę uczynić publiczną. Maryja przez to straciłaby życie lub cześć, otoczona powszechną pogardą jako kobieta „lekko” się prowadząca. Jej rodzice żyliby dalej z nie lepszą reputacją jako ci, którzy nie potrafili właściwie wychować i upilnować swej córki.
Józef zatem decyduje się na ten trudny krok z miłości do Maryi: woli sam wystawić siebie na powszechny osąd, aniżeli w czymkolwiek ją oskarżyć – nawet gdyby to oskarżenie pozostało wyłącznie w jego myśli! Czy współcześnie znalazłby się jeszcze tak odważny i bezgranicznie kochający małżonek?!…
mąż zawierzenia 
Właśnie wtedy, gdy Józef podjął już w swoim sercu decyzję, jak winien postąpić, przyszedł do niego we śnie anioł i powiedział, by nie bał się wziąć Maryi za swoją małżonkę, bo to, co się w niej poczęło, jest z Ducha Świętego. Porodzi ona syna, a on nada mu imię Jezus (co po hebrajsku oznacza: „Jahwe wybawia”), bo to On bowiem wybawi swój lud od jego grzechów.
Scena kończy się zatem prawdziwym Bożym happy-endem: gdy nadszedł po temu odpowiedni czas, Józef przyjął do swego domu Maryję jako żonę, nie zbliżał się jednak do niej – jak pisze Mateusz – „dopóki nie porodziła syna”, podkreślając w ten sposób fakt, że poczęcie Jezusa dokonało się tylko i wyłącznie mocą Ducha Świętego, bez jakiegokolwiek udziału mężczyzny.
Jakże piękny przykład miłości Józefa do Maryi, ich wzajemnego zaufania względem siebie i wobec Boga, który doświadcza, lecz zawsze wyprowadza z ciemnego tunelu na przestrzeń pełną światła.
polityczny uchodźca
Ewangelista Mateusz podkreśla ponadto całkowite posłuszeństwo Józefa wobec woli objawiającego się Boga: najpierw ratuje swą rodzinę przed gniewem Heroda uciekając z nią z rodzinnego Betlejem do Egiptu – miejsca schronienia dla wielu pokoleń Żydów –, a potem, po śmierci Heroda, która nastąpiła w roku 4 p.n.e., wraca z nią do ojczyzny. Kiedy jednak dowiaduje się, że w Judei panuje syn Heroda, Archelaos, równie okrutny jak jego ojciec, postanawia udać się poza strefę jego administracyjnych wpływów, czyli na teren Galilei, i osiedla się w  pierwszej miejscowości za granicą, a było to akurat Nazaret.
W ten sposób, nieco zawiły i pogmatwany, jak ludzkie życie, wypełniły się jednak przepowiednie proroków, że Jezus będzie nazwany Nazarejczykiem.
misja spełniona
Postać Józefa pojawia się też parokrotnie w Ewangelii według św. Łukasza, zawsze we wspólnych scenach z Maryją i Jezusem. Można powiedzieć, że Józef jest ukazany jako osoba na wskroś pro-rodzinna, nie ma wręcz życia prywatnego, a przynajmniej nie słyszymy o takim w zapisach ewangelicznych. Jego życie realizuje się w kontekście Maryi i Jezusa, i tylko w takiej formie znajduje swój sens i spełnienie. Podobnie jak w opisach Mateuszowych, także u Łukasza Józef nie wypowiada ani jednego słowa: jest raczej mężem czynów niż słów.
Ostatnią sceną, w której go spotykamy – oczywiście, zawsze z Maryją i Jezusem – jest pielgrzymka do Jerozolimy, w trakcie której Jezus pozostaje w świątyni nie informując o tym swoich rodziców (2,41-52).
W tradycji religijnej Narodu Wybranego istniał obowiązek uczestniczenia trzy razy do roku w uroczystościach w świątyni w Jerozolimie: na święto Paschy, Tygodni i Namiotów. Dotyczył on jednak wyłącznie mężczyzn, czyli tych, którzy ukończyli 13 lat „i jeden dzień”, i których zamieszkanie nie przekraczało jednego dnia drogi pieszo od Jerozolimy.
Z tego jasno wynika, że nikt z członków Świętej Rodziny z Nazaretu nie miał obowiązku uczestniczenia w tych trzech największych dorocznych świętach: ani Jezus, bo miał dopiero 12 lat, ani Maryja, bo była niewiastą, ani też Józef, bo przecież mieszkał w Nazarecie oddalonym o ponad jeden dzień drogi od Jerozolimy.
Dlaczego więc szli „co roku”, jak podkreśla Ewangelista? Z pobożności. Z tego głębokiego przekonania, że nie można być pobożnym „na dystans”.
Ewangelista podaje, że rodzice zaczęli szukać Jezusa dopiero, gdy uszli jeden dzień drogi powrotnej. Czemu nie zauważyli Jego braku wcześniej? Ponieważ utartym zwyczajem było, że mężczyźni i kobiety wracali w osobnych grupach. Być może Maryja nie widząc Jezusa przy sobie myślała, że idzie On z Józefem: jest przecież niemal dorosły: ma „już” 12 lat. A Józef nie widząc Jezusa w grupie „męskiej” mógł myśleć, że Jezus idzie razem z kobietami: jest przecież jeszcze dzieckiem, ma „zaledwie” 12 lat.
Dopiero po całym dniu drogi, gdy wszyscy zobowiązani do uczestniczenia w uroczystościach w Jerozolimie już się rozeszli i zostali tylko najpobożniejsi, można było bez problemu dostrzec, że Jezusa nie ma.
Zagubił się? Nie, pozostał w świątyni, w domu swego Ojca. Gubią się tylko ci, którzy dom ten opuszczają…
Gdy rodzice Go odnaleźli, czynili Mu wymówki, płynące z troski i niepokoju, dlaczego nic im nie powiedział, dlaczego ich nie poinformował. Wówczas usłyszeli bolesne słowa: "Czemuście mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mojego Ojca?" (1,49). Ewangelista Łukasz pisze, iż oni nie zrozumieli tych słów, niemniej Maryja zachowywała je i rozważała w swoim sercu, natomiast – jak czytamy dalej w zakończeniu tej sceny – Jezus wrócił wraz z nimi do Nazaretu i był im we wszystkim posłuszny. Ta scena ewangeliczna, tak ujęta w opracowaniu Łukaszowym, ma na celu podkreślenie prawdy, że Jezus jako dwunastoletnie dziecko miał już pełną świadomość, kto tak naprawdę jest Jego Ojcem. Od tego momentu postać Józefa zupełnie znika zarówno z tekstów Łukaszowych, jak i nie pojawia się nigdzie i nigdy więcej w pozostałych opowiadaniach biblijnych. Dlaczego? Ponieważ Józef spełnił swą misję opiekuna wobec Jezusa i dlatego autorzy biblijni już więcej go nie wspominają. Nie wiemy zatem, jak długo żył, kiedy zmarł ani w jakich okolicznościach to się stało. Autorzy natchnieni po prostu tym się nie zajmują, bo nie jest to przedmiotem ich zainteresowania. Biblia nie jest bowiem księgą życiorysów choćby najbardziej świętych i godnych naśladowania osób, ale – jak uczy Sobór Watykański II – zawiera to i tylko to, co jest konieczne "dla naszego zbawienia", nostrae salutis causa.
co dalej?
Pozostałe zaś, "niebiblijne dzieje" św. Józefa, będące wyrazem czysto ludzkiej ciekawości i przyznajmy – często szacownej tradycji, są do prześledzenia w tekstach apokryficznych, czyli nie-natchnionych Bożym Duchem, od których Kościół wszystkich wieków radykalnie się odcinał, choć w pobożności ludowej zawsze znajdowały one miejsce bezpiecznego schronienia i przechowania dla kolejnych pokoleń nie do końca wiernych "wiernych" :-)

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Pierwszy List św. Piotra (II)

Struktura i nauczanie listu
W zwięzłym komentarzu do Pierwszego Listu św. Piotra w Biblii Jerozolimskiej czytamy słowa, że jest on "streszczeniem teologii chrześcijańskiej wspólnej czasom apostolskim" ("Listy katolickie. Wstęp", 1706). Tematami przewodnimi tej teologii są m.in.: odważne znoszenie doświadczeń i cierpień w życiu chrześcijańskim stosownie do przykładu Chrystusa (np. 2,21nn; 3,18; 4,1), przeciwstawianie się dobrem wszelkiemu złu oraz zstąpienie Chrystusa do piekieł i Jego zmartwychwstanie.

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Pierwszy List św. Piotra (I)

Uwagi wstępne

Zasadniczym tematem Pierwszego Listu św. Piotra jest chrześcijańskie podejście do cierpienia. Niektórzy teologowie traktują ten list jako swoistą mowę chrzcielną (czy też homilię) skierowaną do konwertytów z pogaństwa (zwłaszcza fragment 1,13 – 4,11) albo za "liturgię adaptowaną na użytek epistolarny" (Suski).

poniedziałek, 14 listopada 2016

Trzeci List św. Jana Ap

Wiadomości wstępne

Trzeci List św. Jana Apostoła jest najkrótszym pismem Nowego Testamentu, liczy bowiem zaledwie 219 wyrazów (w swym tekście oryginalnym, czyli greckim). Jako gatunek literacki przyjął kształt listu hellenistycznego. Jego struktura jest zbliżona do Drugiego Listu św. Jana.